O miejscu sacrum w sztuce i radości tworzenia - rozmowa z prof. Antonim Cyganem.
W wielu kościołach wraca się do dawnych ołtarzy usuniętych po soborze. To jest jakiś sygnał, że ludzie potrzebują bardziej sakralnego wnętrza kościoła.
Tendencja do odtwarzania zniszczonych wnętrz to dobra tendencja. Widzę tu niebagatelną rolę komisji sakralnych, które powinny czuwać nad jakością projektów w diecezjach. Pomijam tutaj nawet kwestię sacrum. Kościół to miejsce publiczne, które powinno spełniać funkcję wzorca, modelu w kontekście estetycznym. Przykładem niekonsekwencji i złego rozumienia funkcji wnętrza jest Licheń. Widziałem tę świątynię wiele lat temu, kiedy zawoziłem tam stacje drogi krzyżowej. Wtedy wnętrze robiło wrażenie monumentalnego, uderzało potęgą surowego betonu. Dziś sprawia wrażenie przesłodzonego, przegadanego, niezorganizowanego w logiczny sposób, z niedobrą i nieudolną polichromią oraz nadmiarem wszystkiego. Cieszę się, że moje obrazy wiszą w tym miejscu, jednak żal, że powstałe takim kosztem miejsce kultu, z pięknym obrazem Matki Bożej, jest przestrzenią bez charakteru.
Czy można zaakceptować każdą postawę współczesnego artysty? Czy artysta ma prawo obrażać widzów przez prowokację w stylu pokazywania genitaliów na krzyżu? Gdzie jest ta granica wolności twórcy?
To jest poważny problem. Jak wspomniałem wcześniej, sztuką jest również umiejętne korzystanie z wolności. Gdzie jest granica tej artystycznej swobody? Myślę, że każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie indywidualnie. Działanie w rodzaju tego, o którym mówimy, jest dla mnie tak samo nieakceptowalne, jak drwina z Mahometa. Jesteśmy wszyscy godni szacunku i skandalizowanie dla samego poklasku i wątpliwego zaistnienia w mediach jest z gruntu złe. Jestem wyznawcą może niepopularnej wizji tworzenia, ale dla mnie wizji bliskiej i prawdziwej – sztuki pokory i szacunku wobec odbiorcy.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.