Piotrawin. W XVI w. ważniejszy niż krakowska Skałka. Dziś mało kto wie, że znajduje się tu sanktuarium patrona Polski.
Kilkanaście kilometrów przed niewielką miejscowością, po obu stronach drogi widać przepięknie kwitnące drzewa owocowe. Jeszcze sto lat temu znajdował się w tych rejonach największy sad w Europie. O jabłkach z nadwiślańskich sadów wiedzą wszyscy. Niewielu wie, że sąsiadują one z miejscem pierwszego cudu nad Wisłą. Nie ma się zresztą co dziwić. Próżno szukać jakiegokolwiek drogowskazu prowadzącego do piotrawińskiego kościoła i znajdującego się w jego murach muzeum. Jakby świat zapomniał, że św. biskup Stanisław co prawda dawno, ale jednak wskrzesił tu pewnego rycerza.
Dał świadectwo prawdzie
Tym rycerzem był niejaki Piotr Strzemieńczyk, właściciel Piotrawina, który przed śmiercią sprzedał wieś krakowskiemu biskupowi Stanisławowi ze Szczepanowa. Rodzina zmarłego, nakłoniona przez króla Bolesława Śmiałego, będącego w zatargu z krakowskim biskupem, pozwała kościelnego hierarchę przed sąd królewski, zarzucając bezprawne zagarnięcie rycerskiego majątku. Aby wykazać swą niewinność, biskup Stanisław musiał przedstawić świadków transakcji. Niestety Piotr nie żył już od trzech lat, a inni świadkowie bali się gniewu króla.
Św. Stanisław udał się wiec do starego kościółka w Piotrawinie. Tam polecił odkopać grób zmarłego rycerza i w gorącej modlitwie zwrócił się do Boga, by pozwolił rycerzowi zmartwychwstać i dać świadectwo prawdzie. Po modlitwie dotknął pastorałem zwłok Piotra i kazał mu powstać z grobu. Rycerz wyszedł z grobu, włożył na siebie kościelną albę i – prowadzony przez biskupa – udał się przed sąd królewski.
Przed zgromadzonymi na błoniach nadwiślańskich między Solcem a Piotrawinem królem i jego świtą, którzy przybyli na „wielkie roki”, zmartwychwstały Piotr Strzemieńczyk potwierdził, że sprzedał wieś biskupowi Stanisławowi, po czym z powrotem ułożył się w trumnie. Kościół, który w połowie XV w. jako wotum za cud św. Stanisława, nieopodal grobu Piotra Strzemieńczyka, ufundował bp. Zbigniew Oleśnicki, pozostał do dzisiejszych czasów w niezmienionym kształcie.
Piotrawin w Bazylei
Odwiedzających najstarszą parafię w diecezji lubelskiej wita koza Conchita Wurst. Zwierzę zdecydowanie nieco niesubordynowane, pewnie z racji imienia. Kilka drzewek w zasięgu jej działalności ma zdartą korę. Jest też młody labrador, o którym proboszcz mówi, że ma ADHD, bo nieustannie biega i szczeka. Są pszczoły. Bez wątpienia duma gospodarza tego miejsca. Wszystko to parę kroków od nieco zapomnianego zarówno historycznie, jak i religijnie miejsca, jakim jest położony tuż nad Wisłą kościół pod wezwaniem dwóch świętych Tomasza Apostoła i Biskupa Stanisława oraz stojąca obok niego kaplica, wzniesiona nad grobem wskrzeszonego rycerza.
– Na wskrzeszenie Piotra, którego dokonał św. Stanisław, powoływano się na uroczystych sesjach na soborze w Bazylei, kiedy tworzono naukę o nieśmiertelności duszy – mówi ks. Adam Lemieszek, proboszcz parafii w Piotrawinie – a wiele osób w naszej gminie nawet nie wie, jakie my tu skarby mamy – wzdycha. – Gdy pracowałam jeszcze w tutejszej szkole jako nauczyciel historii, co roku z dziećmi starałam się odwiedzać kościół – opowiada pani Bogusia, dziś emerytowana już nauczycielka. – One się w tej świątyni modliły, ale nie miały pojęcia o tym, co się tu wydarzyło, ani o tym, jaką wartość przedstawiają zgromadzone w przykościelnym muzeum eksponaty.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.