Piotrawin. W XVI w. ważniejszy niż krakowska Skałka. Dziś mało kto wie, że znajduje się tu sanktuarium patrona Polski.
Skarby niezwykłe
Przez lata kościół w Piotrawinie, ze względu na informację o wskrzeszeniu rycerza Piotra, otaczany był szczególną opieką duchowieństwa. Za przyczyną biskupów krakowskich rosły tu zbiory naczyń, szat i sprzętów liturgicznych.
– Podczas konferencji podsumowującej przeprowadzane w naszym kościele badania archeologiczne i prace remontowo-konserwatorskie, które trwały przez dwa lata od 2011 r., jeden z naukowców stwierdził, że kościół w Piotrawinie nie jest zakrystią arcybiskupa, ale zakrystią papieża – chwali się ks. Adam. Stwierdzenie na pewno nie jest przesadzone. W niewielkim pomieszczeniu połączonym z kościołem, które od 2013 r. po kilkunastoletniej przerwie ponownie stało się parafialnym muzeum, znajdują się eksponaty, które w swym posiadaniu pragnęłaby mieć niejedna galeria sztuki.
– Nasz „Sąd Salomona”, alabastrowa płaskorzeźba z połowy XVI w., bywała wypożyczana już do różnych muzeów – zauważa proboszcz. Najstarszą pamiątką w wyposażeniu kościoła jest gotycka tablica upamiętniająca fundację kościoła piotrawińskiego. To także płaskorzeźba przedstawiająca Marię z Dzieciątkiem w otoczeniu patronów kościoła św. Tomasza i św. Stanisława BM oraz klęczącego fundatora kościoła bp. Zbigniewa Oleśnickiego z modelem świątyni. Późnorenesansowy zabytek sztuki tkackiej – tzw. kapa, którą ks. proboszcz wkłada od wielkiego święta – odnaleziono podczas remontu dachu.
– Prawdopodobnie ktoś ją ukrył w czasie wojny, by nie trafiła w ręce okupantów – wyjaśnia pani Bogusia. – Tu przecież po drugiej stronie Wisły była linia frontu – dodaje. Że kościół był pod ciągłym ostrzałem świadczy choćby dziura w obrazie przedstawiającego fundatora kościoła bp. Oleśnickiego. – Kula została w ścianie zamurowana, a obraz pozostał uszkodzony, i tak już zostanie – stwierdza ks. Adam.
W kościelnym muzeum na ścianie od dwóch lat wiszą małe obrazy. To wota dziękczynne, fundowane przez osoby przybywające do grobu Piotrowina. Pochodzą głównie z pierwszej połowy XVII w., i choć nie są to być może nadzwyczajne arcydzieła malarskie, to informują o otrzymanych przez ofiarodawców łaskach za wstawiennictwem św. Stanisława. Większość z nich przedstawia cudowne uzdrowienia z różnych przypadłości.
– Gdy byłam małą dziewczynką, obrazy te umieszczone były w kaplicy grobowej – opowiada pani Maria, również emerytowana nauczycielka. – Były zaniedbane i nieczytelne. Nigdy na nie nie zwracałam uwagi. Teraz, gdy zostały odnowione, nabrały zupełnie nowego blasku.
Wypromować świętego
O to, by kult św. Stanisława powracał w Piotrawinie do dawnej świetności, kiedy tłumnie przybywali tu pielgrzymi, dba proboszcz parafii.
– Ks. Adam bardzo się stara, zaprasza do nas gości, pielgrzymów, bractwo św. Stanisława – opowiada pani Maria, która wraz z innymi emerytowanymi nauczycielami także angażuje się w promocję i życie parafii. By miejscu dodać uroku, kilka lat temu tuż przy fragmentach kolumn, które miały być podwaliną do nowej wspaniałej świątyni (zamierzał ją zbudować w XVIII w. krakowski biskup Kajetan Sołtyk), wzniesiono Kalwarię Piotrawińską. – Każdą stację, którą wykonywał ręcznie artysta z Chodla, ufundował ktoś inny – opowiada pani Bogusia. – Nasze koło emerytowanych nauczycieli także ma swoją – podkreśla kobieta.
Choć w Piotrawinie znajduje się zabytek klasy zero i Wisła jest równie piękna jak w Kazimierzu, próżno wyglądać tu tłumów turystów. W słoneczne dni samochody suną jedynie w stronę sławnego miasta artystów. Warto jednak zboczyć nieco z trasy, by zobaczyć niezwykłe sanktuarium. Warto też nieopodal stanąć na wzgórzu przy kamieniołomach, by podziwiać niezwykły widok na Wisłę, a przy dobrej pogodzie nawet i Góry Świętokrzyskie.
– Nie ma piękniejszego widoku na Wisłę w naszym regionie – podkreśla ks. Adam Lemieszek.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.