W historii miasta funkcjonowały tylko dwie nazwy: Zabrze i Hindenburg. Dawni mieszkańcy mieli też swoje propozycje: „wysokie hałdy”, „dolina dymu” czy „kamienie sztolniowe”.
Zabrze jest miastem, którego obecny kształt powstał w wyniku przyłączania doń okolicznych miejscowości. Większość z nich nosiła nazwy dość podobnie brzmiące, zarówno w urzędowym języku niemieckim, jak i w dość powszechnie używanym języku polskim. W XIX i XX wieku kilka z nich się zmieniło.
Wieś Złodziei i Miłości
Wszystko zaczęło się od niewielkiej „dzikiej” kolonii położonej na zachód od Pawłowa, która po raz pierwszy pojawiła się na mapach w 1827 roku pod nazwą Diebsdorf, czyli Wieś Złodziei. A wywodzącej się stąd, że – jak mówi lokalna legenda – kiedy kolonia ta powstała, w Pawłowie i pobliskich Kończycach zaczęły ginąć kury i inny żywy dobytek. Jednak mieszkańcy Diebsdorfu byli oburzeni nazwą i już na początku 1839 roku doprowadzili do jej zmiany na Liebsdorf, czyli Wieś Miłości. Z czasem kolonię włączono do Pawłowa, a jej późniejsza nazwa pojawia się jeszcze na planach Zabrza z okresu międzywojennego.
Przez całe wieki Grzybowice zapisywano w języku niemieckim jako Grzibowitz. Na początku 1877 roku nazwę wsi zniemczono na Pilzendorf, zapominając przy tym o leżącym obok okręgu dworskim. Na fakt, iż obok siebie funkcjonują gmina Pilzendorf i okręg dworski Grzibowitz zwrócono uwagę dopiero po czterech latach, nadając temu ostatniemu pod koniec 1881 roku nazwę, jaką nosiła gmina.
Od wsi Sadbre
Nazwa miasta, Zabrze, wywodząca się od pojawiającej się w „Rejestrze Ujazdu” wsi Sadbre (czyli miejsca „za debrami” – porosłymi dołami z płynącym wśród wzniesień strumieniem), przetrwała do początku XX wieku. Pierwsza próba jej zmiany podjęta została w marcu 1913 roku, przy okazji kolejnych już starań o uzyskanie praw miejskich. Ówczesny burmistrz Zabrza Alexander Held zaproponował, by ją zmienić na „Hochberg” (tak nazywała się jedna z najstarszych kolonii w północnej części miasta). Radni jednak odrzucili tę propozycję, a jeden z nich stwierdził, że lepsze byłoby „Zaberg”, brzmiące jak najbardziej z niemiecka, a zarazem fonetycznie bliskie dotychczasowej nazwie.
O sprawie zrobiło się na tyle głośno, że lokalna gazeta „Zabrzer Anzeiger” zaapelowała do czytelników o nadsyłanie własnych propozycji. W ciągu paru dni napłynęło ich ponad 40. Kilka z nich nawiązywało do nazwiska burmistrza (Held to po niemiecku „bohater”), np.: „Heldstadt” bądź „Heldhorst”, inne odnosiły się do przypadających w tymże roku rocznic – 25 lat panowania Wilhelma II i 100-lecia Bitwy Narodów pod Lipskiem i brzmiały: „Wilhelmshütte”, „Deutschestadt” czy „Blüchersruhm”. Większość propozycji nawiązywała do zabrzańskich klimatów górniczo-hutniczych. Były wśród nich m.in.: „Hochenhalden” (wysokie hałdy), „Hochenöfen” (wielkie piece), „Hochenschlotheim” (wysokie kominy), „Rauchtal” (dolina dymu), „Stollensteine” (kamienie sztolniowe), „Grubenort” (miejsce z kopalniami). Ostatecznie nic z tego nie wybrano i jeszcze przez ponad półtora roku Zabrze pozostało Zabrzem.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.