Plotkowanie na ekranie

A tak naprawdę – przez media społecznościowe, portale, kolorowe gazetki. Plotka z ławeczki przed domem przeniosła się do wielkiego świata...

Co komu wolno

Naprawdę nie warto? Nie ma sposobu, by ograniczyć negatywny wpływ „plotkowania na dużym ekranie”? Medioznawczyni z UW dr Katarzyna Gajlewicz-Korab mówi, że główną funkcją opisywanych „newsów” jest funkcja komercyjna, zarabianie pieniędzy. – A ponieważ sprzedają się świetnie, raczej nie znikną z przestrzeni medialnej. Tym bardziej że ciekawość jest naszą cechą narodową i lubujemy się w ocenianiu, śledzeniu czyjegoś życia. Moim zdaniem też środowisko dziennikarzy jest słabo wyedukowane etycznie. Warto więc to zmieniać. Bywa, że dopiero po jakimś czasie dociera do żurnalistów smutna prawda, że złe słowa potrafią ranić gorzej niż przemoc fizyczna.

Ksiądz Grzegorz Michalczyk jest warszawskim duszpasterzem środowisk twórczych. – Jeśli ktoś jest osobą znaną, to zwykle liczy się z tym, że sława wywołuje większe zainteresowanie. Jednak każdy człowiek ma prawo do szacunku i sfery absolutnie prywatnej – twierdzi. – Przekaz nie może być nierzetelny, zawierać nadinterpretacji, elementów kłamstwa. Jeśli konkretny tekst jest pisany tyko po to, by się świetnie sprzedał, by „klikalność” w internecie była duża, można założyć głęboką nieuczciwość piszącego. Oraz często krzywdę osoby opisywanej.

Ksiądz Michalczyk zwraca też uwagę, że jeśli będą osoby, które chcą czytać i kupować – segment brukowców, portali plotkarskich będzie się rozwijał. Bo to odbiorca kreuje popyt na konkretne treści...

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości