Na próżno szukać wśród tysięcy kawałeczków „Świętej Rodziny” dwóch takich samych. Właśnie to, że każdy kawałek szkła czy kamienia jest inny, ułożony w niepowtarzalny sposób, różni mozaikę od dzieła najbardziej wprawionego glazurnika.
– Dlatego chętnie sięgam po szkło weneckie, które dostępne jest w ponad stu kolorach. Można z niego układać prawdziwe obrazy, jest trwałe, odporne na warunki atmosferyczne, nie traci barwy. Szkło sprowadzane jest z Włoch, gdzie jego produkcją metodami tradycyjnymi zajmują się zaledwie trzy rodziny. Smalty, czyli płyty szkła weneckiego, w pracowni Rychterów tnie się na kwadraty o boku dziesięciu centymetrów. Potem ręcznie, przycinakiem odcina się już milimetrowe i centymetrowe kawałki mozaiki.
Szkiełko i dobre oko
Na wielkim stole kładzie się pokolorowany szkic i bezbarwną taśmę klejącą, żeby układane kawałki się nie przesuwały. Zaczynając od środka Monika i Rafał układają kawałeczki szkła, według barw wyrysowanych na szkicu. Praca jest tym trudniejsza, bo robiona w lustrzanym odbiciu. Mozaikarz widzi rzeczywisty obraz swojej pracy dopiero po zawieszeniu na ścianie. I tak tygodnie, a czasami miesiące… 23 tys. kawałków św. Pawła Rychterowie ułożyli w pięć tygodni, ale nad olbrzymią Świętą Rodziną pracowali pięć miesięcy. Kiedy żmudna praca przycinania i dopasowywania kawałków jest już ukończona, trzeba układankę delikatnie odkurzyć, tak, żeby ani o milimetr nie przesunąć misternie ułożonych części. Potem pomiędzy kamyki sypie się drobny piasek, żeby, wylewając klej, nie pobrudzić widocznej strony mozaiki. Na kamyki nakłada się plastikową siatkę i siatkę ocynkowaną, następnie prowadzi się uchwyty montażowe.
Dopiero wtedy można kawałeczki zalewać klejem lub specjalnym betonem, uważając, by nie ominąć żadnej szparki. Po zaschnięciu mozaika jest usztywniona i gotowa do montażu. A to wcale nie jest łatwe, zważywszy, że wszystkie jej warstwy czasami ważą ponad tonę. Kiedy mozaika ma kilka lub kilkadziesiąt metrów powierzchni, przed zaklejeniem i wylaniem bazy trzeba ją umiejętnie podzielić na fragmenty. Zaczynając od boków, mozaikę kończy się fragmentami, po czym odkrawa wraz z częścią stołu, w ten sposób dochodząc do środka obrazu. Tak podzielone dzieło przewozi się na miejsce montażu i dopiero tam – jak puzzle – układa się w całość, wkłada w kołki na ścianę. – Montaż jest stresujący. To pierwszy moment, kiedy tak naprawdę widzimy ją w całej okazałości. Zdarzało mi się wdrapywać z młoteczkiem, coś poprawiać, odkuwać, przyklejać od nowa – zaznacza Rafał Rychter.
Światło pali się na mozaice
Mozaika „Święta Trójca”, według wizerunku Rublowa, powstawała bezpośrednio na ścianie prezbiterium kaplicy ojców trynitarzy w Krakowie. Z rusztowania, kostka po kostce, powstawał obraz o wysokości sześciu metrów i szerokości prawie pięciu metrów. Powstawał właściwie po omacku, bo przy tak dużym formacie efekt można zobaczyć dopiero schodząc z rusztowania i oglądając go z odległości kilku metrów. – W mozaice bardzo ważna jest gra światła – podkreśla Rychter. – Najpierw zobaczyliśmy, gdzie i jak pada światło w kaplicy trynitarzy. Trzeba to uwzględnić już przy projektowaniu mozaiki, żeby uniknąć efektu „zajączka”, czyli żeby oglądający nie widzieli tylko oślepiającej jasności. Umiejętne operowanie światłem na mozaice sprawia wrażenie, że ona się porusza, jest dynamiczna. Można nim niejako „podświetlić” fragment, na który oglądający ma zwrócić szczególną uwagę.
Kiedy na ołtarzu w kaplicy ojców trynitarzy zapala się świeca, jej odbity blask sprawia wrażenie, że w domku na mozaice zapaliło się światło. Artyści potrafią tak dobrać kąt ustawienia kawałków, by – jak w mozaice na kościele św. Michała Archanioła w Leśnej k. Żywca – oczy Matki Bożej patrzyły na oglądających, niezależnie od miejsca, w którym stoją. – Kościół to specyficzne miejsce. Na pewno nie galeria. Dzieła sztuki w nim nie są po to, by podziwiać kolory i artyzm, ale żeby zwracały oczy oglądających dużo wyżej, ku niebu – zaznacza Rafał Rychter.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.