W filmie słyszymy od czasu do czasu o tym, że czyni cuda, ale na ekranie widzimy tylko jeden cud (wskrzeszenie córki Jaira) przedstawiony jak wszystko co związane z boską naturą Chrystusa w sposób pozwalający na różnorodną interpretację. W Nazarecie, w czasie spotkania z Matką słyszy od niej, że musi się ożenić, a później, że musi zajść dalej niż Jan Chrzciciel. Z filmu wyłania się obraz Jezusa do końca niepewnego swej misji i swej tożsamości, co wyraźnie widać w interpretacji grającego główną rolę Arnauda Giovaninetti. Wielokrotnie zwraca się do Boga, by do niego przemówił i odpowiedział co ma robić, ale za każdym razem wydaje się, że Bóg milczy. Nie jest pewien swoich dalszych losów, w rozmowie z Piotrem tylko przypuszcza, że go zabiją. Nie jest przekonany, że jest Mesjaszem na którego wszyscy czekają. Pod wpływem jego rewolucyjnej, źle zrozumianej nauki chłopi zaczęli napadać na właścicieli, urzędników itp.
Może najbardziej znaczącym zdaniem charakteryzującym podejście twórców filmu do postaci Chrystusa są włożone w jego usta słowa, że „ Muszę iść swoją drogą, nawet jeżeli doprowadzi mnie do śmierci. Być może śmierć nie jest końcem”. W scenie w Getsemanii z kolei Jezus skarży się „...Ojcze, już Cię nie słyszę”.
Podobnie jak na początku, również ostatnie sceny filmu przedstawiają śmierć Jezusa na krzyżu. Ostatnie słowa Chrystusa autorzy przytaczają za św. św. Markiem i św. Mateuszem: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. W kontekście całego przewodu myślowego prezentowanego w filmie słowa te tylko podkreślają specyficzne podejście autorów do postaci Chrystusa. Zabrakło też obrazów związanych ze Zmartwychwstaniem. Na ekranie najpierw widzimy Barucha i Marię Magdalenę zmierzającą do Grobu, by namścić olejkami ciało Chrystusa, a następnie samą Marię Magdalenę, która mówi, że w grobie nie ma ciała, bo Chrystus zmartwychwstał.
Autorzy filmu postać Barabasza wykreowali na świadomego żydowskiego nacjonalistę, który walczy z rzymskimi okupantami o wyzwolenie Izraela.
W filmie Serge Moati szczególne miejsce zajmuje postać Judasza Iskarioty, który w pewnym momencie przyłącza się do grupy towarzyszącej Jezusowi w czasie wędrówki po Ziemi Świętej. Powodem jego akcesu była rozszerzająca się pogłoska, że Jezus ogłosi się królem żydowskim, co Judasz rozumiał jako zapowiedź zbrojnej walki z Rzymem i wyzwolenia spod okupacji. Wielokrotnie domaga się podjęcia zdecydowanych działań, a jego zdrada jest konsekwencją rozczarowania postawą Jezusa. Wydaje mu się, że działalność Jezusa szkodzi Żydom, osłabia ich wolę walki. W dosyć zdawkowych scenach Ostatniej Wieczerzy Judasz wyrasta na postać tragiczną. Sam Judasz zostaje oszukany przez kapłanów, którzy obiecali mu, że Jezus nie zginie.
Autorzy filmu odzierają postać Jezusa z pierwiastka boskiego, jawi się on nie jako Mesjasz, ale jako człowiek, który usiłuje poprzez swoją naukę zmienić człowieka. Uczy dobra, pokazuje, jak żyć, by podobało się to Bogu, przekonuje, że ludzie są sobie równi, wszyscy tak samo zasługują na szacunek i szczęście, uczy tolerancji i wybaczenia. Jest samotnym, gotowym oddać życie za swoje przekonania człowiekiem, którego rewolucyjne podejście do tradycji i relacji międzyludzkich sprawia, że zostaje ukrzyżowany. To inni widzą w nim Boga. W scenie z arcykapłanem, kiedy ten usiłuje wydobyć z niego wyznanie, że jest Synem Bożym, jeden z kapłanów sprzyjający Jezusowi mówi, że przecież „wszyscy jesteśmy dziećmi Boga”. Nic więc dziwnego, że takie podejście do tematu wzbudziło w momencie premiery w roku 1999 poważne kontrowersje, co do intencji jego autorów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.