Narkotyczne stany nie przerażają widza „Wojny polsko-ruskiej”, a dialogi śmieszą tylko czasami.
Już dawno żaden film tak mnie nie zmęczył. W „Wojnie polsko-ruskiej” drażni niemal wszystko: od ilości wulgaryzmów spadających na nas z ekranu, przez drętwą grę większości aktorów, po samą fabułę, skonstruowaną tak, jakby twórcom obrazu udzieliło się narkotykowe odurzenie bohaterów. Ktoś mógłby – słusznie – powiedzieć, że przecież taki świat również istnieje. Brutalny świat dresiarzy, gotowych zabić za obrazę ulubionego klubu; ćpunów, którzy zrobią wszystko dla zdobycia kolejnej działki; konformistów, dla których jedyną wartością jest akceptacja i podziw rówieśników. Dlaczego więc Dorota Masłowska nie miałaby tego opisać w swojej książce, a Xawery Żuławski przenieść na ekran?
Reżyser puszcza oko
Problem w tym, że ta opowieść nie jest prostym odzwierciedleniem rzeczywistości. Zbyt wiele tu umowności, zbyt często reżyser i sama pisarka, która również wystąpiła w filmie, puszczają do nas oko. Na przeprowadzanym przez Masłowską przesłuchaniu nagle okazuje się, że główny bohater – dresiarz Silny (Borys Szyc) – istnieje tylko na tyle, na ile autorka go wymyśli; że ściany komisariatu można przewrócić, a samego bohatera przenieść do willi przypominającej pałac.
Jest to zatem świat, w którym niczego nie można być pewnym. Tutaj dresiarze między wulgaryzmy i slangowe określenia wplatają elementy mowy wysokiej. Skąd, u licha, Silnemu, człowiekowi o twarzy nieskażonej myśleniem, przychodzi do głowy zdanie: „Magda ma złote serce”? I czy katarynkowe wypowiadanie kwestii przez Andżelę (Maria Strzelecka) to efekt nieudolności aktorki czy zamierzone działanie?
Zabawa w pustkę
Na te pytania nie otrzymujemy odpowiedzi, bo też reżyser chyba nie chciał nam jej udzielić. Żuławski chętnie miesza konwencje, jednak niewiele z tego wynika. Narkotyczne stany nie przerażają widza, bo ten ma świadomość, że uczestniczy w grze. Niektóre dialogi śmieszą, ale nie do tego stopnia, by mówić o komedii. Ostatecznie nie jest więc ani śmieszno, ani straszno, ani też ciekawie.
Czy zatem coś dobrego da się powiedzieć o filmie Żuławskiego? Może tyle, że Borys Szyc i Sonia Bohosiewicz stworzyli całkiem przekonujące kreacje aktorskie. Na pewno też reżyser pozostaje wierny powieściowemu pierwowzorowi w portretowaniu duchowej pustki naszych czasów. Raczej jednak bawi się tą pustką, niż przed nią przestrzega. Alternatywą dla brutalnego świata pozostają w filmie jedynie konsumpcjonizm, kicz i naiwność. Ani pretensjonalna Andżela, ani łatwowierna Ala nie stanowią przeciwwagi dla rzeczywistości, w której żyje Silny. Nie będzie nią też głupiutka Magda, idealizowana przez głównego bohatera. Na tle tych postaci Silny jawi się jako ktoś do bólu prawdziwy. Jednak tak naprawdę wszyscy bohaterowie są tak samo pogubieni. Tęsknią za prawdziwą miłością, ale zadowalają się jej namiastkami. A my – poinstruowani przez twórców filmu, że to jedynie gra – współczujemy im, ale tylko trochę.
***
Wojna polsko-ruska, reż. Xawery Żuławski, wyk.: Borys Szyc, Roma Gąsiorowska, Maria Strzelecka, Dorota Masłowska, Sonia Bohosiewicz, Polska 2009.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.