Co jakiś czas pytamy samych siebie o wierność Janowi Pawłowi II. O wierność kulturze życia, którą głosił nieustannie.
Ksiądz Andrzej Jerie jest moim kolegą jeszcze z seminarium. To przez niego na trzecim roku zająłem się redagowaniem kleryckiej gazety. Dzisiaj razem pracujemy w „Gościu Niedzielnym”: ja w świdnickim, on we wrocławskim. Przez niego poznałem Marka Plotzke, z Fundacji Pro. Fundacja z kolei odpowiada za wystawę: „Wybierz życie”. Słyszała o niej cała Polska, gdy wytaczano jej organizatorom kolejne procesy o naruszenie porządku publicznego. Wszystkie zakończyły się uniewinnieniem. Tak, oni nie są winni.
W ubiegłym miesiącu po raz pierwszy świdniczanie zobaczyli „sławne” i przejmujące zdjęcia na własne oczy. Właśnie wtedy, gdy kolejne wiece feministek, paradowały ulicami polskich miast z transparentem głównego hasła: „Mój brzuch, moja decyzja”.
Przez dwa tygodnie, dzień w dzień, nieubłaganie, zdjęcia ludobójstwa domagały się odpowiedzi na pytanie o sens tego, co przedstawiają. O winnych tej masakry. O to, gdzie jest sumienie ludzi dwudziestego pierwszego wieku. Dzień w dzień. Do granic wytrzymałości.
Niektórzy nie wytrzymali. To moja wina. Bardzo mi zależało, żeby ten dokument stanął na świdnickim Rynku. Nie żałuję, że do tego doszło.
Publicznie niewygodne
„Kiedy Kościół stwierdza, że bezwarunkowe poszanowanie prawa do życia każdej niewinnej osoby – od poczęcia do naturalnej śmierci – jest jednym z filarów cywilizowanego społeczeństwa, pragnie po prostu przyczynić się do budowy państwa o ludzkim obliczu” (Jan Paweł II, Evangelium vitae (EV), nr 101).
Pamiętam pierwszą papieską pielgrzymkę w wolnej Polsce. Papież przywiózł nam wówczas Dekalog i Osiem Błogosławieństw. Przypomniał, że budowanie demokracji musi mieć solidny fundament. Część Polaków jednak nie była zadowolona. Papież chciał przemówić do sumień. Nie rozumiano tego. Posądzono Gościa z Watykanu o mieszanie polityki z religią i brak wyrozumiałości dla liberalnej demokracji. Komentarze prasy i awantura o koszt papieskiej pielgrzymki wymusiły rezygnację z planowanego wypoczynku w Tatrach. Potem sam Papież w liście do Jerzego Turowicza oceniał, że wtedy, w roku 1991, mieliśmy do czynienia ze „wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na papieża”.
Rzeczywiście Papież zburzył nam „święty spokój”. I wtedy straciliśmy dla niego serce. Charakterystyczne, że nauczyliśmy się potem oklaskiwać Papieża, jeździć za nim, budować mu pomniki, ale go nie słuchać. On swoje, my swoje. Wydaje się, że świdnicka wystawa podrażniła schizofreniczny „święty spokój”. „Święty spokój” dzisiaj także jest bardzo cenny. Szczególnie tam, gdzie oznacza: religia i jej wartości nie mają prawa do przestrzeni publicznej.
Fundacja Pro nie jest organizacją kościelną. Jest jednak organizacją katolików, którzy na swój sposób głoszą prawdę, która wyrasta z prawa naturalnego i Bożego. Ich działanie całkowicie wpisuje się w budowanie „cywilizacji życia”, o którą walczył przez cały pontyfikat Jan Paweł II.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...