W poezji o. Antoniego Rachmajdy raz po raz pośród wersów wyrastają brzoskwiniowe drzewa, pojawiają się śliwki w kompocie, pachną jabłka. W owocnej zieleni żyje Pustelnik, "wypatrując Wędrowca zza słów", przycinając gałęzie, w towarzystwie Boga obecnego delikatnie i tajemniczo.
Autor tomu „Pustelnik północnego ogrodu” (Poznań 2011) – wrocławski (obecnie) karmelita bosy, kierownik Instytutu Duchowości Karmel – spotkał się z czytelnikami w Domu Edyty Stein. Wyjaśniał, że tytułowy i wszechobecny w jego poezji północny ogród istnieje naprawdę w Poznaniu, a on sam zasadził w nim i pielęgnował niejedno drzewo.
Pojawiająca się w wierszach osoba Pustelnika, alter ego poety, ma swoje literackie źródło w „Opowieściach z Narni” C. S. Lewisa: w postaci „Pustelnika południowych kresów” (występuje w książce „Koń i jego chłopiec”).
– Jestem pewien, że w niebie nie będzie miasta. Ono nie jest dobre dla ludzi. Bóg umieścił człowieka na początku w ogrodzie – mówi o. Antoni. Wie, że warto tworzyć „na zewnątrz” miejsca przyjazne, ale pielęgnować również „ogrody wewnętrzne”. Bo człowiek jest jak wspaniały zamek z ogrodem; jest, jak pisała św. Teresa od Jezusa, prawdziwą twierdzą, w której wnętrzu mieszka Bóg. – Każdy jest kimś ważnym, kimś interesującym. Nosi w sobie własny ogród – dodaje.
Karmelita mówi o przestrzeniach pięknego świętowania, „ogrodach” świątecznych. Jako pustelnik wspomina wigilijny wieczór z dawnych lat – z jagodową zupą w talerzach, śledzi losy ziarnka z owocu granatu, które upadło na karty Pieśni nad Pieśniami, ściska w dłoniach kasztany, opowiada o „nieboramiennym Drzewie” wokół którego toczy się dramatyczna opowieść, o wypluwaniu pestek śliwkowych i wyprawie po kompot z wiśni, podczas której na witrażowej szybie okna dostrzega blask lampki – pozostawionej przed Panem na noc, „jak dzieciom śpiącym samotnie w pokoju”.
Mówi o śpiewających kosach („Pustelnik wie, że jego Pan jest także Panem kosów”) i nieśmiałości Boga, który „przybywa z daleka” – „z najodleglejszych krain mojej duszy”, z krain, do których on sam jeszcze nie dotarł. „Nie jestem prorokiem ani uczniem proroków. Lecz jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory” (Am 7,14) – przywołuje w motcie tomiku biblijny werset. – Jest dla mnie bardzo ważny – mówi.
Pasterz, który umie nacinać drzewa, ma za sobą długa drogę. Studia archeologiczne, Karmel, Hiszpania... Zaczął pisać wiersze, bo, jak wspomina, zaczął to robić jego kolega ze szkolnej ławy (a może odwrotnie?). Pisywał choćby w autobusie kursującym do rodzinnej miejscowości w pobliżu Śremu. Pamięta chwile pobytu w szpitalu, gdy pewien polonista – poproszony o wypowiedź na temat wiersza o zachodzie słońca – stwierdził: „Owszem, można, ale po co?”. O. Rachmajda polubił więc krótsze formy. I wciąż – choć z przerwami – pisze, wspominając swój północny ogród – mimo, że obecnie ma pod oknami zakonnego domu ogród południowy.
– Gdybym dziś stanął przed Bogiem i gdyby On mi powiedział: „wybroń się wierszem”, to chyba bym przywołał ten oto tekst – stwierdził o. Antoni, czytając wiersz „To wszystko…”. Pojawia się w nim Pustelnik, który „umie oberwać duże drzewo czereśniowe za pomocą drabiny, nie wchodząc do wnętrza korony”, potrafi odpowiednio przycinać gałęzie brzoskwini i posiada umiejętność zjedzenia jabłka bez konieczności wyrzucania ogryzka.
Wieczór poetycki w Domu Edyty Stein przeniósł słuchaczy w głąb ogrodów – wytęsknionych w miastach, rozkwitających w sercach, czasem „trudnych”. Te północne nie zawsze przecież skąpane są w słońcu, a przecież warto je pielęgnować, nawet w listopadowych mrokach i w szumie miast.
Agata Combik /Foto Gość Spotkanie w Domu Edyty Stein - przy hortensjach z pobliskiego ogrodu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...