Są budowle sakralne w świecie, które od zawsze wzbudzają emocje. Dla jednych są one wciąż nie do przyjęcia, innych wręcz fascynują. Najbardziej niekonwencjonalnym z kościołów wzbudzającym nieustanne zaciekawienie jest bez wątpienia barcelońska Temple Expiatori de la Sagrada Familia.
By „dostrzec” więcej, postanawiam wspiąć się wyżej. Każda z wież kryje 400 wysokich kamiennych, spiralnie ułożonych stopni, którymi można wspiąć się na górną galerię. Schody, patrząc od góry, w przekroju przypominają swym kształtem ślimaka. Nagrodą za wysiłek są wspaniałe widoki (jest też winda, którą można wjechać na wysokość 62 metrów za 1,5 euro). Wspinanie kosztuje odrobinę bólu, ale to, co ukazuje się mym oczom warte jest zadyszki i kropli potu. Widok jest fantastyczny. Widać stąd zarówno rozległą zabudowę Barcelony ograniczoną z jednej strony morzem a z drugiej wzgórzami, jak i detale zdobień świątynnych wież. Z bliska podziwiam szczegóły, niesamowity przepych form, kolorową ceramikę i szkło. Stąd wręcz namacalnie dostrzegam, jak kamienie nabierają życia, a ozdoby wyrastają zeń jak rośliny (Sagrada Familia ma na sobie trzydzieści różnych rodzajów roślin wykutych w kamieniu). Kościół Pokutny Świętej Rodziny to jeden, ogromny organizm ukazujący piękno Boskiego stworzenia. Czuć tu „oddech Boga”! Każdy element ewangelizuje i nakłania do ciągłego poszukiwania Stwórcy. Bazylikę śmiało można nazwać aktem wiary i „kazaniem w kamieniu”. Trzeba tylko chcieć czytać i kontemplować...
Gdyby nie deszcz, który towarzyszył mi w Barcelonie, pewnie pozostałabym dłużej na galerii widokowej, a może nawet weszła wyżej, korzystając z kamiennych stopni (można wejść nawet do wysokości 112 metrów). Ale cóż, widać nie było mi dane. Spokojnie więc schodzę w dół, by zwiedzić podziemia bazyliki. Urządzono tu muzeum dokumentujące historię budowy świątyni oraz wykorzystywane przez Gaudiego technologie. Modele i diagramy wyjaśniają szczegóły jego niesprawdzonych jeszcze w budowie teorii architektonicznych, a szkice i gipsowe odlewy przybliżają żmudne metody tworzenia posągów zdobiących fasady. Najważniejszym jednak miejscem w podziemiach jest krypta. Wraz z przyświątynnym klasztorem i szkołą parafialną jest ona najstarszym „elementem” świątyni.
Zaprojektował ją pierwszy architekt kościoła, Francesco de Paula Villar wraz z Lozano w 1882 roku, ukończył zaś Gaudi, zmieniając delikatnie pierwotne plany. Podwyższył całość, wpuszczając do wnętrza światło. Nad kryptą miała powstać absyda, a nad nią miała wyrosnąć potężnych rozmiarów kopuła. Piszę miała, bowiem sam nie zdążył wybudować wszystkiego, a prace wciąż trwają. Dziś, wciąż „niedokończona” (jak cała zresztą Sagrada Familia) kryje ciało wielkiego architekta-wizjonera Antonio Gaudiego. Jego grób jest prosty i zwykły, dokładnie taki, jakie było jego życie. Brązowa kamienne płyta wmurowana w posadzkę krypty informuje wszystkich gdzie spoczywają doczesne szczątki budowniczego tej świątyni. Nie ma nic więcej. Geniusz Gaudiego i to, co po sobie pozostawił wraz z prostotą grobowej płyty zmuszają niejako do zadumy nad sensem życia, nad stworzeniem a przede wszystkim nad Stwórcą. Wszak Sagrada Familia, dzieło życia tego niesamowitego geniusza, jest próbą opowiedzenia ludziom o szalonej miłości Boga. To w niej artysta połączył wiarę i kulturę, miłość i architekturę. Każdy element budowli zanim powstał, był przemodlony i dokładnie przemyślany.
Gaudi w ogóle „budował” swoje życie i dzieła na modlitwie, poświęceniu i jałmużnie. Twierdził, że aby dobrze wykonywać swą pracę, potrzebna jest najpierw miłość, a później technika. Uważał, że każdy powinien używać talentów, które otrzymał od Boga i w ten sposób najlepiej służyć społeczeństwu. Swój zawód traktował jako misję. „Akt stworzenia trwa nadal! Bóg rozpoczął je w rajskim ogrodzie (…) Architekt pragnie z Nim współpracować, kontynuować Jego dzieło stwórcze, które Bóg sam ukończy w niebieskim mieście, w opisanym w Apokalipsie Nowym Jeruzalem”, mawiał. Sam współpracował, poznawał i zbliżał się do Boga poprzez nieustanna modlitwę, codzienną Eucharystię, praktykowanie miłości poprzez czyny dnia codziennego. Nie jest więc zaskoczeniem, że w maju 1998 roku Konferencja Biskupów Archidiecezji Tarragony jednomyślnie zatwierdziła rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, a w kwietniu 2000 roku Stolica Apostolska oficjalnie otworzyła proces. Trzy lata później arcybiskup Barcelony kardynał Ricard Maria Carles zakończył lokalny etap procesu, a zgromadzone dokumenty zostały dostarczone do Watykanu. Obecnie są one badane.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.