Góralsko siła

McDonald’s oferuje zbójnickie kanapki z oscypkiem. Noszenie portek z parzenicami nie jest już żadnym obciachem. Takiej ekspansji podhalańskiej kultury nie pamiętają najstarsi górale. Nawet ci w karczmach góralskich… pod Piotrkowem i w Sopocie.

Jądro polskości
Gdyby przeprowadzić wśród młodych ludzi ankietę i spytać ich, jak wygląda strój łowicki czy kurpiowski, niewielu wiedziałoby, o co chodzi. Strój podhalański opiszą z detalami. Dlaczego? – Rzeczywiście, strój podhalański stał się dziś najbardziej wyrazistym znakiem polskiej kultury ludowej – zauważa dr Stanisława Trebunia-Staszel, etnolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a prywatnie góralka z Białego Dunajca. – Górali z Podhala widzimy dziś w reklamach i telewizyjnych spotach. Złożyło się na to mnóstwo czynników. Przecież jeszcze w XIX wieku Podhale było mało znanym, zapóźnionym cywilizacyjnie regionem. Już Staszic przebywający u podnóża Tatr podkreślał odrębność kulturową Podhalan.

Zaznaczał, że ich strój wykazuje wiele podobieństw do ubiorów bałkańskich. Za Staszicem przybywali kolejni badacze. Seweryn Goszczyński zachęcał elity do odwiedzenia Podhala. Uważał, że tu znajduje się jądro polskości. Przełom XIX i XX wieku to okres ogromnej fascynacji kulturą podhalańską. Witkiewicz podniósł ją nawet do rangi kultury narodowej. W czasach, gdy nie było państwa polskiego, pisał, że poprzez nią można zachować narodową tożsamość. Odnajdywał w kulturze podhalańskiej prapolskie pierwiastki. Elity, przybysze z zewnątrz doceniali tę kulturę i bardzo dowartościowali Podhalan. Ks. Tischner często podkreślał ten niezwykły moment spotkania panów z góralami.

Po cenionym lekarzu Tytusie Chałubińskim dom wzniosła w Zakopanem wielka polska aktorka Helena Mo-drzejewska. Później osiedlili się tu również Henryk Sienkiewicz, Karol Szymanowski i Kornel Makuszyń-ski. Panowie reprezentujący wyższą kulturę cmokali z zachwytu nad rdzenną kulturą Podhala. Nic dziwne-go, że sami górale zaczynali być z niej coraz bardziej dumni. Do czasu. – Choć na Podhalu strój regionalny nigdy nie poszedł w odstawkę, w latach siedemdziesiątych młodzi nie-chętnie sięgali po góralskie serdaki – opowiada Stanisława Trebunia-Staszel. – Gdy zwyczaj noszenia strojów regionalnych zanikał, do walki przystąpił Związek Podhalan. Jego działacze podjęli mnóstwo inicjatyw (kursy dla szyjących, wystawy, spotkania, koncerty, apele itd.), by przywrócić go do życia. Była to mrówcza robota. Ale, jak pokazują dzisiejsze czasy, przyniosła nieprawdopodobne owoce. W końcu lat 70. Stanisław Krupa, prezes oddziału Związku Podhalan w Ludźmierzu, wysłał do metropolity krakowskiego ks. Franciszka Macharskiego list z prośbą o wystosowanie apelu do podhalańskich proboszczów, by zachęcali wiernych do noszenia tradycyjnych strojów. Księża z ambon Poronina czy Gliczarowa Msze w ornatach z regionalnymi elementami (rzecz nie do pomyślenia na Śląsku czy Mazowszu). Ogromną pracę wykonali kapelani Związku Podhalan: prof. Józef Tischner i Władysław Zązel. Dzięki porywającym kazaniom pisanym w bacówce w Łopusznej słowo „śleboda” poznali nawet ci, którzy dotąd Podhale kojarzyli z Makowem Podhalańskim.

Portki w Chicago
Sączący guinnessa, wyjeżdżający na Zieloną Wyspę Polacy często wtapiają się w tłum Irlandczyków. Po-dobnie w Wielkiej Brytanii. Wielokrotnie rozmawiałem z wracającymi do kraju „angielskimi” Polakami. Opowiadali o tym, że kibicują Chelsea (co za obciach przyznać się do jakiejś Stali Rzeszów), bawią się w londyńskich klubach i palą zachodnie fajki. – Tymczasem pierwszą rzeczą, którą zamawia góral przylatujący do Chicago, jest często… strój regionalny – uśmiecha się ks. Juchas – Co roku wysyłam do Stanów kilkadziesiąt kilo cukierków z wizerunkiem Matki Boskiej Ludźmierskiej na etykiecie. Idą tam jak świeże bułeczki. Górale bez kompleksów paradują między drapaczami chmur w Chicago w portkach z parzenicami. A poza tym wracają do kraju jako stuprocentowi górale. – Często wykorzystywali to księża. Mówili: patrzcie, oni nie zapomnieli o tradycji, nie wstydzą się jej – dopowiada Stanisława Trebunia-Staszel. – Podhalańską kul-turę nieprawdopodobnie dowartościował Jan Paweł II. Nie wypadało jechać do Watykanu bez kierpców czy portek z parzenicami. Opowiem zabawną historię. Grający w góralskiej kapeli mój mąż Paweł (w stroju regionalnym) pojechał do Jana Pawła II razem z władzami Nowego Targu (w dobrze skrojonych garniturach). Papież podszedł do muzykantów i rzucił: „No, wy to jesteście ubrani, a tamci – tu wskazał przedstawicieli Rady Miasta – to przebierańcy”. Noszenie stroju stało się honorem. Zresztą pod koniec lat siedemdziesiątych na Podhalu wystąpiło niezwykłe zjawisko. Wła-dze i przedstawiciele inteligencji zaczęli występować w regionalnych strojach. Dziś noszenie serdaka czy portek nie jest obciachem. Proszę przyjechać na odpust do Poronina. Tam aż 80 proc. ludzi, w tym wielu młodych, ubiera się po góralsku.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości