Temat śmierci stale powracał w twórczości Ingmara Bergmana. Tajemnicza, nieprzenikniona, nie dająca wyboru, nie pozwalająca się oszukać, pewna, zawsze tragiczna. Dająca jednak także okazję do nowego spojrzenia na życie.
Posiadłość, gdzieś na skraju świata, odosobniona, odcięta od świata wielkim parkiem. Dom, szczelnie zamknięty na świat zewnętrzny. W nim trzy siostry. Agnés jest umierająca. Widzimy jak cierpi. Jej twarz wykrzywiona jest bólem, grymas tegoż niemal z niej nie znika. W odruchu buntu będzie prosić o litość. Jej choroba jest jednak śmiertelna, ulgę może przynieść dopiero śmierć. To punkt wyjścia „Szeptów i krzyków”.
Litości umierająca nie znajdzie wśród swoich dwóch sióstr. Frywolna, flirtująca z mężczyznami Maria zostaje przyrównana w jednej ze scen do lalki, z wielkiego domu – makiety. Dla niej śmierć jest odległa. Życie jest radością, traktuje je hedonistycznie. Ludzi wokół woli wykorzystywać (jak lekarza, gdy znudzi się mężem) niż realnie z nimi być. Z tego zdał sobie sprawę jej mąż. Odległy, nie znajdujący zrozumienia. Dlatego próbował popełnić samobójstwo.
Druga siostra – Karin – to przeciwieństwo Marii. Zimna, wyrachowana. W jednej ze scen widzimy ją prowadzącą domową buchalterię. To jej jedyne zadania i pasja. Sama potrafi o siebie zadbać. Nawet przed apodyktycznym mężem, wymagającym spełnienia małżeńskiego obowiązku, budząc w nim obrzydzenie.
Jest jednak i czwarta kobieta – Anna. Służąca. Jedyna, której śmierć już dotknęła, zabierając jej córkę. Ta jest pogodzona ze śmiercią i Bogiem. Jako jedyna zdaje się być zdolna do uczuć wyższych – współczucia i litości. To ona odda Agnés prawdziwą ostatnią posługę. Tak, jak jeszcze za życia chorej, tak i po śmierci, zaopiekuje się zwłokami, da ukojenie duszy, zrozumie. Gdy nie będzie już potrzebna zostanie spłacona i oddalona jak mierna posługaczka.
Siostry nie zrozumieją ani śmierci, ani swoich wobec zmarłej obowiązków. Śmierć to dla nich absurd, coś wyrywającego z bezpiecznej, codziennej rutyny (Karin), lub zjawisko nie mieszczące się w świecie wiecznej zabawy i przyjemności (Maria, stąd też tak śmieszna jest nieudolność próby samobójczej jej męża, skażonego jej podejściem do życia, niezgodnym z jego własnym). Anna – przyrównana do Matki Boskiej w postaci Piéty – jest jedyna osobą prawdziwie miłującą drugiego człowieka.
Postacie, ich postawy znajdują perfekcyjne odbicie w kolorach z nimi połączonymi. Wszechogarniająca czerwień („kolor Marii”) to życie. Im bardziej jest ciemna tym większe jest jej skażenie śmiercią (wino, które pije przy kolacji Karin z mężem, krew). Czerń to oschłość, brak wiary w wyższe wartości (ubrania Karin, ale także strój pastora). Biel (Maria i Agnés) – śmierć bądź umiejętność jej zrozumienia. Mistrzowsko i konsekwentnie operują nimi reżyser i „jego” operator – Sven Nykvist.
W obliczu śmierci siostry Karin zechce pogodzić się z siostrą, zrozumieć ją. Ich rozmowa jest jednak pozorna. Reżyser od razu zagłusza ją muzyką – to pusty gest. Następnego ranka budzi wręcz niesmak. Choć w pojednanie wierzyła Agnés, czego dowiadujemy się z jej pamiętnika, nie jest ono możliwe. Nawet w obliczu śmierci. Czy nie widzimy tego i dziś w telewizji? Obraz Bergmana jest ciągle potwornie i boleśnie aktualny.
Owa aktualność oraz wielkość jest widoczna także w rzeczy – pozornie – mniej ważnej. Nie w ideach, myśli, ale warsztacie reżyserskim twórcy. Sceny prośby o ostatnią posługę, pomoc w odejściu, opuszczeniu tego i udaniu się do innego świata duszy zmarłej, przeraża o wiele bardziej niż wszystkie pojawiające się we współczesny kinie, pseudo - horrorach potwory, dziwadła i obrzydliwości. Bergman nie straszy widza bowiem okropnościami wyimaginowanymi, zmyślonymi, przypadkowymi. Śmierć dotknie prędzej czy później każdego. Przeraża więc jako temat, jego przedstawienie, ale i ludzka wobec niej postawa.
***
Tekst z cyklu filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.