Agnes i Ana

Mogę je tylko zestawić ze sobą. Zamyślić się nad poplątanymi śląskimi losami, ludzkimi wyborami, grozą wojny. I zamilknąć...

Dopiero co zaczynał się sierpień i był pretekst, by napisać coś o Solidarności, a już mamy wrzesień. Czyli wiadomo: II wojna, rocznice, zniszczenia, groza, wspomnienia...

Te polskie i te górnośląskie często różnią się od siebie. Nie tylko za sprawą roztómajtych dziadków z Wehrmachtu, o których tyle już napisano (sam miałem ich dwóch – jednego na froncie wschodnim, drugiego na zachodnim. Wojenna Europa w pigułce?).

Śląska kultura uchodzi jednak za matriarchalną. A ja, myśląc o wojnie, najczęściej myślę w ostatnich latach o babce oraz o… tej drugiej, której stopnia pokrewieństwa nie jestem nawet w stanie dokładnie ustalić.

Agnes. Babka Agniyszka z Bogucic. Przed wojną pracowała ponoć w żydowskim sklepie. W czasie wojny pomagać miała prześladowanym (ukrywającym się?) Żydom. Po wojnie jakaś bliska jej (a może jej szefowi?) żydowska rodzina, zdecydowała się wyjechać do Izraela i babka otrzymała od nich klucze do mieszkania, do którego (już z dziadkiem? Dziećmi?) miała się wprowadzić.

Sporo tu znaków zapytania (ponoć to, podobno tamto), bo i różne wersje tych historii przez lata słyszałem. Pewne jest natomiast, że potem, aż do emerytury, do lat ’90, pracowała w katowickim warsztacie naprawy parasoli, prowadzonym przez właścicieli żydowskiego pochodzenia. Bardzo się z nimi przyjaźniła. Najczęściej, podczas obierania ziemniaków, opowiadała zaś o tym, jak to Żydówka szkrobie kartofle. „Niy łobjyro, a ino szoruje takóm szczoteczkóm…”. Może to wtedy, tam, zaczęła się moja miłość do Izraela, judaizmu, wszystkiego co żydowskie?

Tyle o Agnes. Teraz czas na Ana.

Kim była? Najczęściej godało sie, że kuzynką dziadka. Więc dlaczego po wojnie, w NRD, odwiedziła ją babka? Druga babka - z Bierunia.

Skąd była Ana? Też z Bierunia? Nowego? Starego? A może z Chełmu Śląskiego? A może z Goławca… I czym zajmowała się w czasie wojny, że tuż po jej zakończeniu musiała się ewakuować do Niemiec?

Kapo. SS-manka. Auschwitz... W nielicznych rodzinnych dyskusjach na jej temat padały takie (takie!) słowa, a potem właściwie już tylko cisza. Milczenie. I tak już pewnie pozostania na zawsze, bo ci którzy znali ją osobiście, dawno już przecież nie żyją. A ona? Pojęcia nie mam. Pewnie też...

Kilkanaście lat temu austriacki publicysta Martin Pollack napisał głośną, nagrodzoną m.in. Angelusem książkę „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu”, w której ujawniał wstrząsające fakty z życia Gerharda Basta – SS-mana i zbrodniarza wojennego. Oraz jego ojca.

Ja o Anie nie jestem w stanie napisać nic więcej. Mogę ją tylko zestawić z Agnes. Zamyślić się nad poplątanymi śląskimi losami, ludzkimi wyborami, grozą, tragedią, koszmarem wojny.

I zamilknąć…

*

Felieton z cyklu Okiem regionalisty

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości