Czyli próba uszlachetnienia gatunku.
Gatunku filmowego niezbyt poważanego przez krytyków. Znanego najczęściej jako… kino kopane. Przyznają Państwo, już samo to określenie raczej ostrzega niż zachęca do oglądania.
Jego fanów nigdy jednak wśród kinomanów nie brakowało. Zwłaszcza nad Wisłą. Zwłaszcza w latach ’80, gdy takie tytuły, jak „Wejście smoka” czy „Mściciele z klasztoru Shaolin” święciły triumfy najpierw w polskich kinach, później zaś na kasetach VHS. To był prawdziwy fenomen.
Podobno pewien gość z Wrocławia obejrzał ‘Wejście smoka’ pod koniec lat 80. ponad 80 razy (…) Słyszałem, że ktoś otworzył szkołę walki, bo po kilkanaście razy oglądał filmy karate.
To cytat z książki „Sex, disco i kasety video. Polska lat 90” autorstwa Wojciecha Przylipiaka, której fragment publikowaliśmy tutaj
Tak to mniej więcej wtedy wyglądało. A 10-15 lat później zaskoczenie, że „kino kopane” może wyglądać inaczej. Że może być czymś pomiędzy baśnią, a poezją. Że może zgarnąć 10 nominacji do Oscara. „Uważam ten film za oryginalność, jakiej nie było już bardzo, bardzo dawno w kinie” – mówił krótko po premierze „Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka” Zygmunt Kałużyński.
Filmu, który jednym kojarzy się z operą, czy baletem, innym zaś z „Marixem” (nietypowe, charakterystyczne sceny walk). Ktoś twierdzi, że to kontynuacja tego, co kilka dekad wcześniej serwował widzom Kurosawa, ktoś inny, że nieprawda, bo to film niemalże religijny, przepełniony mistycyzmem Dalekiego Wschodu i filozofią oraz naukami Buddy.
Bigos azjatycki?! A tak! I choć bigos kojarzy się jednoznacznie z naszym kręgiem kulturowym, to przecież jest taka potrawa z Azji. Proszę tylko poszukać przepisów w internecie.
No i co z tym fantem zrobić? Chyba ponownie oddać głos Kałużyńskiemu, który nie ukrywał:
byłem w rozterce: w jaki sposób zakwalifikować ten film? On jest wszystkim! (…) widowisko, od którego rzeczywiście nie można się oderwać.
- wyznawał najsłynniejszy polski krytyk filmowy w rozmowie z Tomaszem Raczkiem, opublikowanej w II tomie leksykonu filmowego na XXI wiek, czyli „Ekranizacjach literatury”. Bo jakby tego wszystkiego było mało, ten film z 2000 roku, wyreżyserowany przez Anga Lee, jest także… ekranizacją powieści, którą chiński pisarz, Wang Dulu, tworzył w czasie II wojny światowej.
Jeżeli wszystko to, co pojawiło się powyżej, nie zachęci Państwa do obejrzenie tego filmu, to ja się poddaję. Mimo wszystko liczę jednak na to, że zdecydują się Państwo ten film zobaczyć lub (po raz kolejny?) go sobie przypomnieć. Np. on-line. bo jest dostępny m.in. na Netflixie i w HBO GO.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.