Do 27 lutego 2022 r. potrwa wystawa "Nie tylko Breughel i Rubens. Malarstwo Niderlandów na Wawelu" w reprezentacyjnych komnatach królewskich.
Jeszcze trwa wystawa flamandzkich arrasów pochodzących głównie z Brukseli, a już otwarto wystawę dzieł z innego miasta Niderlandów - Antwerpii. Pochodzą one ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu oraz Muzeum Narodowego w Gdańsku. Zwiedzający mogą też podziwiać obraz "Carowie Szujscy na Sejmie w 1611 roku" ze zbiorów Lwowskiego Muzeum Historycznego, który w wawelskich pracowniach przeszedł konserwację.
Niderlandy południowe, mniej więcej tam, gdzie dzisiaj jest Belgia, to w XVI i XVII wieku miejsce szczególne. Handel i rzemiosło przynoszą miejscowemu mieszczaństwu coraz większe pieniądze, a wraz z rosnącym bogactwem rośnie pragnienie podkreślenia prestiżu miasta. Dotąd tylko królowie i najwyższa arystokracja mogli sobie pozwolić na zamawianie dzieł sztuki u malarzy, a teraz na obstalowanie portretu własnego lub małżonki, albo alegorycznego (koniecznie!) wizerunku ponętnej niewiasty na ścianę salonu stać bogatych kupców. Więc zamawiają, a popyt rodzi podaż - warsztaty malarskie pracują pełną parą, ceny obrazów rosną, zaczyna się kształtować rynek sztuki.
Pokazywane na wawelskiej wystawie obrazy (31 płócien) dają pełny obraz ówczesnego rynku sztuki: począwszy od pochodzących z warsztatu Pietera Paula Rubensa portretu Władysława IV i dwóch portretów kobiecych czy "Świętej rodziny" Jana van Hemessena (to dzieła najwyższej klasy), a skończywszy na masowo produkowanych w warsztatach alegoriach i portretach mniej zamożnych kupców. Zawsze jednak jest to sztuka na bardzo wysokim poziomie i zapowiedź tego, czym stanie się malarstwo niderlandzkie w historii sztuki światowej.
Jak wyjaśnił dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu prof. Andrzej Betlej, wystawa "Nie tylko Bruegel i Rubens. Malarstwo Niderlandów na Wawelu" jest prezentacją dzieł częściowo znanych i tych, które spoczywały w muzealnych magazynach, a razem tworzą zwartą kolekcję. "Dzięki tej wystawie możecie się Państwo poczuć jak w kunstkamerze, oglądając najwybitniejsze dzieła malarstwa północnoeuropejskiego" - podkreślił.
"Stanisław Żółkiewski przedstawia Zygmuntowi III i królewiczowi Władysławowi Zygmuntowi na sejmie w 1611 roku pojmanych carów Szujskich" to obraz zupełnie inny. Przedstawia sytuację, kiedy to po udanej wyprawie na Moskwę Żółkiewski prezentuje w sali Sejmu królowi i następcy tronu znamienitych jeńców - pokonanych carów Szujskich. Jest to szczytowy punkt triumfalnego wjazdu do Warszawy, który odbył Żółkiewski po udanej kampanii. Jeńcy są wprawdzie bogato odziani i nie mają na rękach kajdan, niemniej miny mają nietęgie, bo złożenie hołdu zwycięskiemu władcy nie było dla nich przyjemną sytuacją. Zwłaszcza, że chwilę później, w sąsiedniej Sali, ostrzyżono ich na łyso, pozbawiając ich także bojarskich bród, co dla rosyjskich arystokratów musiało być gorsze od obcięcia głowy.
Królewski malarz nadworny Tomasz Dolabella, według którego plafonu powstał ten prezentowany obecnie na Wawelu obraz, wykonał dzieło propagandowe i propaganda zadziałała prawidłowo: w Warszawie pod zaborem rosyjskim zniszczono wszelkie materialne ślady moskiewskiej kampanii Żółkiewskiego. Dzieło znajduje się w zbiorach Lwowskiego Muzeum Historycznego. Jego związki z Wawelem są niezwykle istotne: to pracownia konserwatorska Zamku Królewskiego dokonała rekonstrukcji jego oryginalnego wyglądu, spapranego przez dziewiętnastowieczne przemalówki Jana Kantego Lorentowicza. "Rzecz fantastycznie się udała, chociaż wymagała bardzo mrówczej pracy. Trzeba było milimetr po milimetrze zdejmować warstwę malarską z całego obrazu, ale warto było. Dzieło prezentuje się fantastycznie" - oceniła dr hab. Ewa Wiłkojć, główna konserwator Zamku Królewskiego na Wawelu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.