Oto fragmenty wypowiedzi dwóch polityków, zamieszczone w jednym z artykułów prasowych: „Przygotowaliśmy draft propozycji”, „Musimy umieć adekwatnie odpowiedzieć”, „Negocjacje są in the making”, „A tam, so what?”.
Z kolei w pięknym albumie poświęconym polskim katedrom czytam: „Udało się wreszcie uzyskać zgodę na budowę kościoła pierwotnie dedykowanego św. Józefowi”, „Rolę tę przejął kościół dedykowany św. św. Piotrowi i Pawłowi”, „Erygował przy kościele dedykowanym Opiece Najświętszej Marii Panny odrębną parafię”, „Poświęcił nowy kościół dedykowany bł. Jakubowi Strzemię”, „Na ten rok datuje się początek prac przy farze dedykowanej św. Jakubowi Starszemu”, „Wzniesiono pierwszy drewniany kościół dedykowany Trójcy Przenajświętszej”, „Budowę kościoła dedykowanego św. Jadwidze Śląskiej rozpoczęto w 1274 roku”, „Wyrosła nowa fara dedykowana św. Michałowi Archaniołowi i św. Janowi Chrzcicielowi, zastępując podupadłą poprzedniczkę poświęconą Najświętszej Marii Pannie i Rozesłaniu Apostołów”.
Nie ukrywam, że najbardziej zirytowały mnie cytaty z dedykowaniem. Przeżyłem już „śruby dedykowane do pewnego typu ścian”, „pieniądze dedykowane na budowę nowego obiektu”, a nawet „osobę dedykowaną do kontaktu ze mną”, nie przypuszczałem jednak, że doczekam się też katedr czy kościołów „dedykowanych takiemu czy innemu patronowi”. A dlaczego tak nerwowo reaguję na coraz bardziej natarczywe dedykowanie? Bo jest ono jedną z wielu bezrefleksyjnie przyjmowanych znaczeniowych kalk z języka angielskiego, których istota polega na tym, że oto jakiś wyraz funkcjonujący w polszczyźnie z dawien dawna w określonym znaczeniu, będący brzmieniowym odpowiednikiem słowa angielskiego, mającego w tamtym języku inne – szersze lub węższe – znaczenie, nagle w tym właśnie nowym zaczyna być u nas używany. Dedykować to przecież ‘ofiarować, ofiarowywać, poświęcić, poświęcać komuś coś’, na przykład wiersz, piosenkę, powieść, książkę (np. tę książkę dedykuję swoim rodzicom). Tak rozumie ten czasownik przeciętny użytkownik polszczyzny. Angielskie dedicate to brzmieniowy i semantyczny odpowiednik naszego dedykować, który jednak może być użyty w szerszym znaczeniu – „przeznaczać”. I to szersze znaczenie także w języku polskim zaczyna przenikać do różnego rodzaju tekstów, a cytaty z katedrami są tego aż nadto wyraźnym potwierdzeniem.
W ostatnim z nich mówi się o kościele „poświęconym Najświętszej Marii Pannie i Rozesłaniu Apostołów”. I takich właśnie tradycyjnych formuł oczekiwałbym w odniesieniu do kościołów. One „są poświęcone takiemu czy innemu patronowi” bądź „są pod wezwaniem takiego czy innego patrona”!
W przeciwieństwie do kalk znaczeniowych – takich jak dedykowanie – jawnymi anglicyzmami są formy z pierwszego akapitu dzisiejszego odcinka: draft – „wersja robocza, szkic, projekt”, in the making – „w trakcie, w toku (tworzenia)”, so what? – „no i co?”. I one są potwierdzeniem przeogromnego wpływu języka angielskiego na nasze codzienne zachowania językowe. Przez wieki przerywnikami wyrazowymi obiegowej komunikacji były słowa greckie, łacińskie, francuskie, niemieckie, rosyjskie. Wszystkie one zostały prawie całkowicie wyparte przez twory angielskie. Ciągle ich przybywa, co pokazują przytoczone fragmenty prasowe.
Drugi z nich – „musimy umieć adekwatnie odpowiedzieć” – utwierdza mnie z kolei w przekonaniu, że dla coraz większej liczby osób przymiotnik adekwatny i przysłówek adekwatnie to warianty form dobry, bardzo dobry, dobrze, bardzo dobrze. A przecież adekwatność to ‘zgodność z czymś, odpowiedniość’: ocena była adekwatna do wiedzy ucznia, reakcja była adekwatna do sytuacji, planowanie jest adekwatne do współczesnej ekonomiki. Przypominam szczególnie o składni: adekwatny do czegoś.
*
Powyższy tekst pochodzi z książki "Polszczyzna. 200 felietonów o języku". Autor: Jan Miodek. Wydawnictwo ZNAK.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.