Zakonnica, która padła ofiarą brutalnego gwałtu, nie chce ujawnić tożsamości zwyrodnialców policjantowi prowadzącemu dochodzenie w tej sprawie. Wybacza im. „Zły porucznik”, tytułowy bohater filmu Abla Ferrary z 1992 roku, nie może tego zrozumieć.
Policjant jest człowiekiem żyjącym w piekle świata, które sam sobie stworzył. To degenerat, człowiek pozbawiony hamulców, łamiący wszelkie przykazania Boskie i ludzkie. Żyje na dnie rozpaczy. Jest przekonany, że Bóg nie może wybaczyć mu grzechów, których się dopuścił.
Postawa zakonnicy sprawia, że ta pewność zaczyna się kruszyć. Skoro ona mogła przebaczyć swym katom, dlaczego Bóg miałby nie okazać miłosierdzia skruszonemu grzesznikowi? Ten najgłośniejszy film Ferrary szokował trudną do przyjęcia brutalnością i wyrazistymi środkami ekranowej przemocy, ale jednocześnie pokazywał możliwość odkupienia przez wiarę. To, co w filmach Ferrary dotychczas dochodziło do głosu poprzez alegorię, w „Marii”, jego ostatnim filmie, zaistniało na ekranie bezpośrednio.
Odpowiedź na „Pasję?
Swój film Ferrara w całości poświęcił problemowi wiary, jej poszukiwaniu i różnorodnym kontekstom, w jakich funkcjonuje we współczesnym świecie. Również w mediach i rozrywce, a szczególnie w filmie. To jakby dwa filmy w jednym. „Maria” jest filmem religijnym, ale także filmem o kulisach tego kina. Sam Ferrara w jednym z wywiadów przyznaje, że bez sukcesu „Pasji” Gibsona żadna wytwórnia nie wyłożyłaby pieniędzy na jego film. W wielu wypowiedziach o filmie pojawiały się opinie, że „Maria” to swoista odpowiedź na „Pasję”. Nie za bardzo wiadomo, skąd wynikają tego typu sugestie, bo uważnie odczytując film, znajdziemy w nim raczej odniesienia do „Ostatniego kuszenia Chrystusa” Scorsese’a, którego premiera wywołała burzliwe protesty organizacji chrześcijańskich.
Wiara á la talk-show
Krótki, bo trwający zaledwie 80 minut, film Ferrary rozpoczyna się jak jeszcze jedna ekranizacja Ewangelii. Sceną, kiedy kobiety znajdują pusty grób Chrystusa. Reżyserem i zarazem odtwórcą roli Jezusa w „Mojej krwi”, bo taki tytuł nosi film, jest Tony Childress. Rok później, w Nowym Yorku, ma się odbyć premiera filmu. I właśnie tu przecinają się drogi głównych bohaterów filmu. Z tym, że jedna z nich, Maria Palesi, aktorka odtwarzająca postać Marii Magdaleny, nie wróciła do kraju. Pozostała w Jerozolimie.
Dlaczego? Tego właśnie usiłuje się dowiedzieć Ted Younger, gospodarz popularnego od niedawna magazynu telewizyjnego, poświęconego sprawom wiary. Zaprasza do niego specjalistów roztrząsających sensacyjne, nośne medialnie problemy związane z wiarą. Na przykład, kim był właściwie Chrystus, kim była Maria Magdalena, dlaczego Kościół „ukrywał” pozostałe Ewangelie. On sam przeżywa ostry, wewnętrzny kryzys duchowy. I, jak się okaże, wcale nie jest do niego przygotowany. Bo cały jego kontakt z wiarą sprowadza się do przygotowania i przeprowadzenia telewizyjnego talk-show. Nie tylko zresztą jego. Również odbiorców programu. Dlatego tak wielkim szokiem i zaskoczeniem jest odkrycie powodów, dla których Maria Palesi pozostała w Jerozolimie. Zagranie roli Marii stało się dla niej początkiem duchowej przemiany, która w chaosie otaczającego świata przyniosła jej spokój.
Głos dla urażonych
Wielu, w tym Childress, reżyser filmu, nie może tego zrozumieć, dlatego traktuje jej decyzję z kpiną i lekceważeniem. Film Childressa, którego krótkie fragmenty oglądamy w czasie seansu, wydaje się ada- ptacją wątków ewangelicznych na ekran w ujęciu feministycznym. Jest to Ewangelia według Childressa, tak jak „Ostatnie kuszenie Chrystusa” było wizją Scorsese. I tu również Ferrara stawia pytanie. Czy istnieją jakieś granice artystycznej wolności w reinterpretacji tego, w co wierzą miliony ludzi na całym świecie? Przecież Ewangelia jest przesłaniem miłości. Skoro reżyser rości sobie prawo do takiej ingerencji w słowa Pisma, prawo do protestu mają również wszyscy, których to obraża. To niezwykła konstatacja w czasach nasilającego się zjawiska łamania w sztuce wszelkich religijnych i kulturowych tabu. I pytanie na czasie w związku ze zbliżającą się premierą „Kodu da Vinci”.
Maria; reż. Abel Ferrara; wyk.: Juliette Binoche, Matthew Modine, Forest Whitaker, Heather Graham, Marion Cotillard: USA/Włochy 2005
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...