Spotkania z filatelistyką: Znaczki z papieżem

Czyli jak to właściwie z nimi jest?

Przez wiele, wiele lat uznawano je za element rozpoznawczy, walor obowiązkowy – coś, co każdy filatelista po prostu miał w swoich zbiorach. I też trudno się temu dziwić, skoro

żaden człowiek w historii ludzkości i w całej historii poczty nie doczekał się tylu wydań i takiej liczby emisji, liczby znaczków, jak Jan Paweł II.

To słowa ks. prof. Waldemara Chrostowskiego, zapalonego filatelisty i autora m.in. takich książek-albumów, jak „Święty Jan Paweł II na znaczkach pocztowych świata 1978-2005” i „Święty Jan Paweł II na znaczkach pocztowych świata 2005-2015”.

Przez dekady nazbierało się tych znaczków (a także pamiątkowych kopert, pocztówek, czy stempli) tyle, że już chyba nikt nie jest w stanie ich zliczyć. A wciąż dochodzą nowe, jak np. tegoroczne publikacje wydawnictwa Vandre, przygotowane na 20 rocznicę śmierci papieża.

W związku z tym osób zbierających papieskie znaczki, zwłaszcza w Polsce, jest naprawdę sporo. I trudno żeby było inaczej. Brytyjczycy mają angielską królową, Chińczycy smoki, Australijczycy kangury… - oczywiście upraszczam, przesadzam, trochę żartuję, ale generalnie tak to często w filatelistyce wygląda. Że promuje się, kolekcjonuje przede wszystkim „swoich”.

I niby nic w tym złego, a jednak, kiedy przychodzi się - zwłaszcza z małym dzieckiem - na kolejną wystawę filatelistyczną, na której nic tylko papież i papież, można się do znaczków zniechęcić. Dziecko nimi trudno zachęcić. Zainteresować. A przecież tyle jest innych tematów (ptaki, koty, motyle), do których dzieci w naturalny sposób lgną.

Nie czarujmy się, samych znaczków raczej już nie znają, mało kto wysyła dziś kartki pocztowe, nawet te świąteczne, a co dopiero zbiera znaczki. Ale takie tematy (bajkowe, roślinne, zwierzęce), jeszcze jakoś mogą najmłodszych zainteresować. Tymczasem nasi filateliści-seniorzy nic tylko „swoje”.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Sam mam trochę papieskich znaczków (pisałem już zresztą kiedyś o nich na Wiara.pl) i absolutnie się ich nie wstydzę. Więcej, mam do nich spory sentyment. Wiele dla mnie znaczą, bo są swoistym dowodem, pamiątką tamtych czasów (przede wszystkim lat ’80).

Ale takie tkwienie w przeszłości, upamiętnianie każdej jednej rocznicy kolejnymi i kolejnym papieskimi znaczkami, i tak mocno podupadłej już filatelistyce, raczej nie pomoże.

Nie tędy droga, mości panowie.

Głos wołającego na puszczy?

*

Tekst z cyklu Spotkania z filatelistyką

«« | « | 1 | » | »»

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama