Na wstępie wyjaśnijmy zagadkę swojsko brzmiącego nazwiska.
Ojciec bębniarza nazywał się Bartłomiej Krupa i urodził się w Łękach Górnych na Podkarpaciu. Annę Osłowską poznał już w Stanach. Wzięli ślub, doczekali się dziewięciorga dzieci. Najmłodszemu dali angielskie imię Gene. Wiara była ważna w domu Krupów. Gene po szkole wyjechał nawet z Chicago do Indiany, by wstąpić do seminarium imienia św. Józefa. Już wtedy czuł rytm płynący do rodzinnego miasta z falą jazzu z Nowego Orleanu. Nie został księdzem. Poświęcił się muzyce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.