Z pisarstwem ojca Wilfrida Stinissena (1927–2013) zetknąłem się 30 lat temu, czytając jego książkę o nocy ciemnej („Noc jest mi światłem”).
Szwedzki karmelita przekonywał w niej, że św. Jan od Krzyża to nie tylko mistyka dla wybranych. Jego najnowszą książkę „Ojciec was miłuje” dosłownie połknąłem. Została ona wydana pośmiertnie, na podstawie notatek do konferencji. Jest to medytacja o Trójcy Świętej, teologia zanurzona w modlitwie. Temat niezwykle trudny, ale zarazem najważniejszy – nie tylko dla wiary, ale dla człowieka szukającego sensu. Styl jest klarowny, przejrzysty, przekonujący. Nie ma w tej książce jednego zbędnego zdania. Autor koncentruje się na tajemnicy ojcostwa Boga. Odpowiada na pytanie, co właściwie znaczy słowo „Ojciec” w odniesieniu do Boga. Kluczem do odpowiedzi jest oczywiście Syn, czyli Jezus Chrystus. Ale czym jest „zrodzenie” Syna przez Ojca? Powtarzamy w Credo co niedzielę: „zrodzony, a nie stworzony”, ale raczej nie ogarniamy sensu tego wyrażenia. Tymczasem autor właśnie ten punkt drąży, zabierając czytelników w podróż do „wnętrza Boga”. Zapewniam, że jest to podróż fascynująca. Temat Trójcy wydaje się odległy od życia. Nic bardziej mylnego. Tajemnica ojcostwa Boga ma przełożenie praktyczne. Rzuca nowe światło na więź człowieka z Bogiem, na modlitwę, na postawę życiową. Prawda o Bogu, który jest miłością, lśni na kartach tej niewielkiej książeczki niezwykłym blaskiem. Nie jest to lektura dla początkujących, ale dla osób szukających duchowej strawy, znużonych wszechobecną „popteologią”– to absolutna perła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.