Udało się Franaszkowi przedstawić obraz Miłosza poety, prozaika, eseisty, tłumacza, komplilatora, uczestnika życia literackiego, który znał wiele ważnych osób oraz Miłosza – człowieka prywatnego. To obraz złożony i wielobarwny.
Bez mała siedem lat temu umarł w Krakowie Czesław Miłosz. W tym roku, z powodu setnej rocznicy jego urodzin ustanowiono Rok Miłosza, a przy tej okazji pojawił się – i znakomicie, że tak się stało – szereg inicjatyw, również wydawniczych. Wśród nich zwracają uwagę monumentalne książki „Znaku”: Miłosz .Biografia Andrzeja Franaszka oraz Wiersze wszystkie samego Miłosza. Na czwartej stronie okładki biografii czytamy notkę informacyjną, zatytułowaną Najważniejsza książka Roku Miłosza! Oczywiście wydawnictwo ma prawo tak szumnie reklamować swój produkt; dziwne byłoby nawet, gdyby tego nie czyniło. Skąd tylko wiadomo w maju, że najważniejsza książka roku już się ukazała?
Miłosz Franaszka to bez wątpienia dzieło potężne swą objętością, bogactwem zamieszczonych na końcu (zapewne, by nie rozpraszały uwagi czytelników biografii) przypisów oraz, do czego przyznaje się sam autor, dziesięcioletnim okresem zbierania po świecie materiałów i pisania – właściwie na zamówienie, bo pomysłodawcami biografii poety byli w roku 2000, a więc jeszcze za jego życia, Joanna Gromek i Jerzy Illg. W czasie tych prac sędziwy Czesław Miłosz zmarł. Tutaj trzeba sięgnąć do Wstępu Franaszka:
„Gdy 27 sierpnia 2004 roku kondukt żałobny odprowadzał zmarłego pisarza do Krypty Zasłużonych na krakowskiej Skałce, nietrudno było zdać sobie sprawę z wymiaru chwili. Kończyła się epoka: odchodził człowiek, którego znaczenie porównywano do roli Adama Mickiewicza, ale też model kultury, w którym poeta mógł i chciał stawiać sobie cele najważniejsze, mierzyć się z politycznymi czy religijnymi problemami swego czasu. W pewien sposób kończyło się stulecie [...].”
W zdaniach tych znajdujemy prawie zapowiedź całości. Prawie, bo nie można z nich wyczytać tylko jednej, bardzo znamiennej cechy narracji Franaszka, którą jest bardzo silne powiązanie rekonstrukcji losów pisarza z prezentowaniem jego utworów. Prócz tego jest wszystko: zapowiedź literackich porównań i iście poetycka skłonność do budowania metafor; sygnał, że lektura dostarczy wiedzy nie o samym Miłoszu jedynie, ale i o wypadkach historycznych, w których przyszło mu uczestniczyć; sugestię, iż bohatera biografii postrzegać będziemy wraz z jej autorem jako wybitnego reprezentanta, a i współtwórcę burzliwego stulecia.
Wszystkie te oczekiwania lektura Miłosza. Biografii spełni. W dziewięciu częściach, podzielonych na pomniejsze rozdziały, odnajdziemy wiadomości o rodzicach, „bliższej ojczyźnie”, edukacji, początkach i rozwoju twórczości, kontaktach literackich, wojnie, kolejnych fazach emigracji, nagrodzie Nobla, etapach powrotu do kraju – literackim i realnym, kresie życia... Nie zabraknie oczywiście uwag o życiu osobistym – o rodzinie, romansach i, jakże modnym obecnie, choć w przypadku Miłosza nader wątpliwym, wątku homoseksualnym, a to za przyczyną kontaktów z Iwaszkiewiczem. Franaszek raz po raz przejawia swoistą dbałość o dzisiejszego czytelnika, nie tylko dywagując o znanych, homoseksualnych pisarzach, ale też wspominając np. o wakacjach w Krasnogrudzie, gdzie prócz Miłosza i wielu innych osób przebywała późniejsza matka Daniela Olbrychskiego. Tego rodzaju ciekawostki, stanowiące odwołania do łatwo identyfikowalnych współcześnie osób i tematów służyć miały zapewne (oczywiście prócz kronikarskiej skrupulatności) uatrakcyjnieniu opowiadanej historii.
Posmak sensacji może zwiększyć grono potencjalnych czytelników. Tylko chyba nie taki był zamiar Andrzeja Franaszka, dla którego Miłosz był autorytetem i – po prostu, a w pełni znaczenia tych słów – ważnym człowiekiem. Ogrom materiału był trudny do wyselekcjonowania i poukładania. Udało się Franaszkowi przedstawić obraz Miłosza poety, prozaika, eseisty, tłumacza, komplilatora, uczestnika życia literackiego, który znał wiele ważnych osób oraz Miłosza – człowieka prywatnego. To obraz złożony i wielobarwny. Pozostaje tylko pytanie, czy barw tych, jak na jedną książkę nie za wiele, albo: czy może niektóre z nich nie są wystarczająco nasycone? Innymi słowy – choć przeczytałam Miłosza. Bografię z przyjemnością i zainteresowaniem, nie bardzo wiem do kogo jest ona adresowana. Nie dowiedziałam się z niej specjalnie wielu nowych rzeczy, które radykalnie zmodyfikowałyby moje myślenie o Miłoszu. Chętnie upomniałabym się o jeszcze parę faktów i analiz (choćby dotyczących relacji Miłosz – Brzozowski lub Miłosz – Szczepański), choć wiem, że staram się tu wchodzić w kompetencje autora i robię to samo co on: wybieram te wątki, o których sama chętnie bym rozprawiała. W ten sposób biograficzna książka o Miłoszu rozrastać by się mogła i pięciu tysięcy stron... „Normalny” czytelnik by tego nie zniósł. Ale czy i jak zniesie ów niespecjalista, miłośnik biografii czytanie życia przez pryzmat dzieła, hojnie zaopatrzone w aparat naukowy?
***
Wydawnictwo Znak ufundowało dla Czytelników portalu Wiara.pl 3 egz. niniejszej publikacji. Spośród osób, które wiedziały, że Miłosz otrzymał nagrodę literacką Nike w 1998 roku wylosowaliśmy następujące osoby:
Piotr Musiej z Warszawy, Marcin Hibner z Wodzisławia Śląskiego oraz Wojciech Sos z Rzeszowa
Gratulujemy, książki prześlemy pocztą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...