Należy do tych osób, które nie zasną, jeśli nie przeczytają kawałka tekstu drukowanego albo same go nie napiszą. Nic dziwnego, że ksiądz infułat Stanisław Bogdanowicz, słynny proboszcz bazyliki Mariackiej w Gdańsku, samych książek napisał ponad 50, do tego setki artykułów, głównie historycznych. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że ten szacowny kapłan jest autorem wielu bajek. Nie tylko dla dzieci. Z księdzem infułatem Stanisławem Bogdanowiczem rozmawia ks. Sławomir Czalej.
A kiedy napisał Ksiądz pierwszą legendę?
– Dziesięć lat temu. I oczywiście była to legenda o gdańskiej Madonnie. Ta opowiastka cieszy się dużym wzięciem do tej pory. Została przetłumaczona na angielski, niemiecki, ukraiński, rosyjski. Dla mnie zresztą jest to najpiękniejsza legenda. Sama Madonna jest mocno osadzona w gdańskim kontekście, bo za jej wzór musiała pewnie posłużyć jakaś gdańska piękna mieszczka. W historii gdańszczanie traktowali ją nie tylko jako królową, ale kogoś bliskiego, sąsiadkę, siostrę wręcz.
A jak Ksiądz to robi, że legendy są chętnie czytane i przez dzieci, i przez dorosłych?
– Dla kogoś, kto para się pisarstwem, pisanie legend jest niesamowitą przygodą. Bardzo doskonali styl. Ci, którzy piszą dla dzieci – i ja się z nimi zgadzam – mówią, że trzeba pisać jak dla dorosłych, tyle że jeszcze lepiej. Trzeba używać zdań krótkich i obrazowych, fabuła musi być prosta, a jednocześnie interesująca.
Liczba języków, na które tłumaczone są Księdza książki, przypomina o wielokulturowości Gdańska. Przeważa na pewno niemiecki?
– Tu zawsze osiedlali się ludzie różnych języków. Niemiecki jest dominujący, ale książki dobrze rozchodzą się też w innych językach. W Gdańsku jest np. mała i prężna wspólnota Ukraińców. Wśród nich są ludzie wybijający się, jak Gennadyi Jerszow, rzeźbiarz współpracujący z Kościołem. Wykonywał m.in. dystynktoria (jest to zawieszony na łańcuchu medalion, zwykle w formie krzyża, który noszą kanonicy określonej kapituły – przyp. S.Cz.) dla kapituły staroszkockiej.
Czytelnicy są zdziwieni, odkrywając, że pod pseudonimem Stan Bogdan kryje się ksiądz?
– (śmiech) Książki naukowe podpisuję „ks. Stanisław Bogdanowicz”, a mniejsze formy wydaję pod pseudonimem. Na pewno niektórzy się dziwią. Raz nawet mnie pytał kościelny, że infułat i bajki pisze… A ja, że z bajek się nigdy nie wyrasta. A na stare lata to wręcz do nich wracamy! (śmiech). Pseudonim dobrze się sprawdza, choć – jak mówi wielu – jest szybko rozpoznawalny.
W każdej legendzie jest zawarta jakaś prawda. Niesie ona przesłanie uniwersalne, wartości, które każdy może odkryć dla siebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.