Na jesieni w TVP startuje kolejne muzyczne show, mające wyłonić nową megagwiazdę. Wśród jurorów i jednocześnie trenerów śpiewu programu „The Voice of Poland” znalazły się Kayah, Ania Dąbrowska, a także Piasek i Nergal. I to właśnie wokalista Behemotha w tym zestawie budzi największe kontrowersje.
Paweł Krzemiński na portalu Fronda.pl dziwi się, że przewodniczący Rady Etyki Mediów Ryszard Bańkowicz nie widzi powodów, by REM interweniował w telewizji publicznej z powodu przyszłych występów na jej antenie człowieka, który podarł Biblię na scenie. – Zatem nie da się w działaniach Rady Etyki Mediów zastosować starej, dobrej lekarskiej zasady: "lepiej zapobiegać niż leczyć", bo - według Ryszarda Bańkowicza - nie można zapobiegać czemuś co jest jedynie hipotetyczne. A gdzie - pytam - zdrowy rozsądek? – pisze publicysta.
Nie podzielam obaw Krzemińskiego przed jakimiś wybitnie kontrowersyjnym zachowaniem Adama Darskiego (tak naprawdę nazywa się Nergal). Nie ten odbiorca, choć oczywiście w świecie, w którym w polskiej telewizji można wbić narodową flagę w psią kupę wszystko może się zdarzyć. Na miejscu twórców programu obawiałbym się raczej o to, że „The Voice of Poland” okaże się jedną wielką klapą.
Dlaczego? O ile co do talentu Kayah i Ani Dąbrowskiej, a nawet Andrzeja Piasecznego nie mam wątpliwości, o tyle umiejętności Nergala wzbudzać mogą konsternację. Problem w tym, że wokalista Behemotha… nie umie śpiewać. Rozróżnijmy niewątpliwie trudną sztukę growlu od śpiewu – bez względu na to, czy czystego i anielskiego śpiewu solistów operowych i wykonawców soulu, czy też utopionego w whisky i wędzonego w tytoniowych oparach głosu blues- i rockmanów. Growl (czyli to, co przeciętny odbiorca określi jako „darcie ryja ze sceny”) to specyficzna technika wokalna, wykorzystywana przez m.in. Nergala właśnie. Docenić może go wytrawne ucho metalowca, wychwytujące subtelne różnice między niskim, idącym z trzewi „uuuuyyyy”, a wysokim i przeszywającym „iiiik”.
Tylko że to nie on będzie odbiorcą „The Voice of Poland”. Przed telewizorami zasiądą setki tysięcy spragnionych łatwej i melodyjnej, przyjemnej dla większości uszu muzyki. I tym Nergal nie będzie miał nic do zaoferowania. Bo sam nie umie śpiewać. Swoich wybranków niczego nie nauczy, bo śpiewakiem jest cieniutkim, co zresztą, z rzadka nucąc tu i ówdzie jakieś piosenki, pokazuje. Growl może w tego typu programach być co najwyżej ciekawostką lub, co częściej, humorystycznym przerywnikiem, ale nie jednym z głównych składników. Inaczej widzowie uciekną z krzykiem sprzed telewizorów.
Nie wydaje mi się, by autorzy audycji nie zdawali sobie z tego sprawy. Musi więc chodzić o coś innego, niż o talent. Powszechnie uważa się, że Behemoth wielkim zespołem jest, ponieważ jako jedyny z polskich wykonawców (jakiegokolwiek stylu muzycznego) jest nie tylko rozpoznawany, ale także chętnie słuchany zagranicą. Problem w tym, że zakompleksieni (i mało osłuchani) Polacy nie wiedzą, że to nieprawda, bo docenianych poza Polską wykonawców mamy więcej. Tym bardziej, że i u nas muzyka Behemotha jest mało rozpoznawalna (niech każdy z czytelników, który choć raz w życiu słyszał o Nergalu, spróbuje wymienić tytuł choć jednego jego utworu). Oczywiście Nergal nie schodzi z pierwszych stron brukowców także dlatego, że spał z Dodą – ale jeśli przewertujemy numery tych czasopism z kilku ostatnich lat, szybko uświadomimy sobie, że jest to raczej mało elitarne dokonanie.
Nergal znany jest poza metalową sceną nie ze względu na swoje muzyczne dokonania. Każdy wie o Dodzie, podarciu Pisma Świętego i corpsepaincie (choć zapewne mało kto wie, co to znaczy), a mało kto słyszał inny utwór jego zespołu oprócz „Kaka demona”. Może to i dobrze. Ale dla „Głosu Polski” – tragiczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.