Wampiry w kinie bardzo nam spowszedniały. Jest ich za dużo. Dziś bardziej są piękne niż straszne. A wampir to przecież postać z repertuaru kina grozy. Tak właśnie było na początku.
Pierwszym z kinowych wampirów był Nosferatu z filmu Friedricha Wilhelma Murnaua – „Nosferatu. Symfonia grozy”. Historia opowiedziana w tym obrazie przypomina „Draculę” Brama Stockera. Nie jest to skojarzenie mylne. XIX-wieczna brytyjska powieść romantyczna była tu inspiracją.
Film ten jest jednym z najwybitniejszych reprezentantów niemieckiego ekspresjonizmu. Znajdziemy więc wszystkie typowe elementy tego kierunku. Wydarzenia mają miejsce głównie w ciemności, często w nocy. Reżyser wraz z operatorem opowiadając historię operują światłocieniami. Sam Nosferatu zazwyczaj w formie cienia się pojawia, w nim ukrywa.
Wiele scen-obrazów z tego filmu to ikony kina. Widzieliśmy je wielokrotnie powtarzane w innych dziełach, a także w teledyskach. Przyjście tytułowego bohatera do pokoju Huttera, czy tenże handlarz nieruchomościami śniący koszmarny sen to typowe przykłady. Jak wiele innych arcydzieł tak i to pozostaje żywym w historii kina.
Najważniejszy jednak pozostaje sam wampir – symbol lęku przed nieznaną potęgą. Bohater negatywny, ale tragiczny. Razem z miłością przynoszący śmierć (zaraza w Wisborgu), nie może być zresztą inaczej, wampir żywi się przecież ludzka krwią. Kolejny przykład połączenia Erosa z Tantosem – miłości ze śmiercią. Zakochany i przez ofiarę miłości - Ellen do męża, Huttera – zgładzony. Przy czym sama Ellen również skazuje się na śmierć.
Legenda głosi, że aktora grającego Nosferatu – Maxa Schercka – nie odnajdziemy w żadnym spisie niemieckich aktorów tego okresu. Nie grał tez w innych filmach. Do dziś nie wiadomo kim był naprawdę. Historię tę również spożytkowało kino: przybliża ją film „Cień wampira”, ale to już rzecz całkiem współczesna.
Wampir Murnaua przeraża do dziś. Jego głowa, spiczaste uszy, długie paznokcie i zęby, stały się w dużej mierze nieodzownym wyposażeniem filmowego wampira. Nosferatu do dziś jednak pozostaje w czołówce (o ile nie jest niedościgniony) jeśli chodzi o budzenie lęku, niepokoju.
Droga od pierwszego wampira w kinie do dzisiejszych jest bardzo daleka. Wręcz niewiarygodna dzieli je odległość. Nie tylko czasowa. To droga od arcydzieła kina niemego do banalnych filmów klasy B (czy aby tylko?), lub opowieści o przystojnych chłopcach i pięknych dziewczętach dla nastolatków. Od prawdziwego filmu grozy do zupełnie niestrasznych produkcyjniaków lub romansów. Aby poznać prawdziwy lęk i trwogę trzeba wracać do arcydzieła Murnaua.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.