Już w XIV wieku na uniwersytecie w Pradze studiowało bardzo dużo Ślązoków. Podobnie było też w Krakowie, gdzie w XV wieku uczyło się ich dwa i pół tysiąca, co stanowiło aż 14 procent studiujących.
Z tego można wnioskować o popularności oświaty oraz o zamożności średniowiecznego Śląska. Ale pełne rozpowszechnienie się sztuki pisania i czytania nastąpiło na Śląsku na przełomie XVIII i XIX wieku. Było to związane z przejęciem większości ziem śląskich przez Prusy i wprowadzeniem przez to państwo przymusu szkolnego, czyli obowiązkowego nauczania. Od tego czasu Ślązoki zasadniczo znały alfabet.
Znajomość sztuki pisania i czytania musiała pewnie wśród dawnych Ślązoków budzić pytania. Bo z jednej strony mówili w domu tylko po śląsku, a dostępne im teksty pisane w książkach czy gazetach były tylko po niemiecku, po polsku, czesku czy łacinie. Nawet rodowite Ślązoki piszą wtedy po niemiecku lub po polsku. Przykładowo po niemiecku tworzy historyk Franciszek Idzikowski, autor kroniki Rybnika i Opola, albo słynny poeta Józef Eichendorff. Po polsku zaś piszą swoje książki wybitni Józef Lompa czy Juliusz Ligoń.
Można więc dzisiaj pytać: dlaczego w XIX wieku żadna śląska osobowość nie podjęła się próby rozpoczęcie pisania po śląsku? Brakowało odważnych i zdolnych? Ależ nie! Uważam, że wśród rodowitych Ślązoków tkwiło głębokie przekonanie, że z kulturowego punktu widzenia gośćmi na śląskiej ziemi są Czesi, Prusacy, Niemcy, Żydzi… a swojskość Śląska jest polska. Więc pisano po polsku. Uważano, że to wystarczy.
Potwierdza to mieszkający na Śląsku Niemiec Juliusz Roger, gdy pisze w 1862 roku: „(…) mowa polskich Górnoślązaków w ogóle jest tym samym językiem, jakim mówi lud polski poza krańcem Górnego Śląska”. A skoro tak się wówczas uważało, to najpoczytniejsza w dziejach gazeta dla Ślązoków, czyli „Katolik”, pisała po polsku, a nie po śląsku.
Po polsku też wydawano katechizmy i książeczki do nabożeństwa. Po polsku mówiono kazania i śpiewano kolędy.
Całe więc pokolenia Ślązoków przez ostatnie kilkaset lat godają po śląsku, a piszą i czytają po polsku. Owszem, jest to trochę dziwne, ale taką mamy tradycję i się do niej przyzwyczailiśmy. Tradycja to oczywiście rzecz święta, ale też jest to zjawisko dynamiczne i możliwe do kształtowania.
Myślę więc, że od kiedy Stanisław Ligoń w 1931 roku wydał książkę „Bery i bojki śląskie”, to rozpoczął tradycję pisania po śląsku. Używał do tego polskich liter.
Następnym krokiem rozpowszechniającym w śląskiej mentalności pisanie po śląsku jest bardzo poczytna do dzisiaj „Biblia Ślązoka” z 2000 roku. Teraz być może należy w kręgach uniwersyteckich pomyśleć nad stworzeniem śląskiej ortografii. Ten proces musi potrwać. Niektóre jednak w gorącej wodzie kąpane Ślązoki, chcą jakby zacząć od końca i żądają już dzisiaj uznania śląskiej godki za język śląski. To jakby zaczynać budowanie domu od dachu…
Tekst z 2007 roku
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...