Solaris

Lem według Hollywood. Próba całkiem udana.

Kino spod znaku science-fiction. Najczęściej efekciarskie, przygodowe, raczej w stylu "Gwiezdnych Wojen", niż "Odysei kosmicznej", prawda? Czy nie tak nam się kojarzy? A jednak zdarzają się wyjątki - wspomniana właśnie "Odyseja..." jest jednym - i nie jedynym - z nich.

Do ambitniejszych filmów "kosmicznych" bez wątpienia zaliczyć można "Solaris" Stevena Soderbergha z 2002 roku - ekranizację powieści Stanisława Lema z roku 1961, którą w latach '70 ubiegłego wieku przenosił już na wielki ekran Andriej Tarkowski. Jego film zestarzał się już jednak niemiłosiernie.

Dzieło Soderbergha prezentuje się dziś dużo lepiej, choć momentami, bardziej niż film sciene-fiction, przypomina dramat psychologiczny lub obraz obyczajowy/melodramat. Zaskakujące, ale właśnie te dwa (trzy?) gatunki zdają się tu dominować, mimo że akcja toczy się w przyszłości, gdzieś w kosmosie, nad tajemniczym (myślącym?) oceanem.  

Dla Lema "literatura stanowiła tylko środek, drogę poszukiwania i wypowiadania prawdy o człowieku" - pisał lata temu Maciej Grec w tekście "Trudne pytania Lema". I myślę, że podobny cel przyświecał także Soderberghowi, który nie tylko jest reżyserem, ale i scenarzystą filmu. To autor uznany, wielokrotnie nagradzany  - Oscar za "Traffic" i Złota Palma za "Seks, kłamstwa i kasety wideo" mówią chyba wszystko.  

Bohaterowie jego filmu doświadczają czegoś absolutnie niezwykłego, a jednocześnie... zupełnie prozaicznego. Z jednej strony szokuje nas, że na stacji kosmicznej nagle zaczynają pojawiać się osoby z ich przeszłości (np. zmarła żona głównego protagonisty, granego przez George'a Clooneya), ale bardzo szybko okazuje się owe zjawy (?), mimo że materialne i z krwi i kości, tak naprawdę "utkane" są wyłącznie ze wspomnień bohaterów. I tu "zaczyna się namysł": kim tak naprawdę jesteśmy? Tymi, za jakich sami się uważamy, czy tymi, za jakich uważają nas inni ("widzę drugiego tylko przez okulary własnej projekcji"? - jak pisał o. Anselm Grün w książeczce "Modlitwa jako spotkanie")?

Ale pytań jest więcej: co nam pozostaje po zmarłych i nieobecnych, a więc i w jaki sposób funkcjonuje nasza pamięć, wyobraźnia, fantazja... 

Kosmonauci rozpaczliwe próbują zrozumieć, to co im się przydarza, ale... czy nie inaczej jest z ludźmi na Ziemi? Czy, raz po raz, w zupełnie prozaicznej codzienności, także nie napotykamy na wielkie znaki zapytania, z którymi nie potrafimy sobie poradzić? Czasem z Tajemnicą, czasem z innymi ludźmi, a kiedy indziej, po prostu, z samymi sobą.

To między innymi o tym jest ten film. Między innymi, bo przecież każdy z nas, widzów, dostrzeże w nim coś innego, własnego. Co takiego? Warto sprawdzić!

*

Tekst  z cyklu Filmy wszech czasów

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości