Autoportret, fryzjer i czerwona szmata

Niektóre obrazy pokazane na wystawie „Czapski z Kurozwęk” przypominają selfie i zdjęcia robione aparatem komórkowym. Malarstwo Józefa Czapskiego genialnie trafia w gust dzisiejszego odbiorcy.

Taka refleksja przychodzi na myśl podczas oglądania wystawy z kolekcji Jolanty z Wańkowiczów markizy de Boisgelin i Gilles’a markiza de Boisgelin w zbiorach Michaela Popiela markiza de Boisgelin w Kurozwękach, prezentowanej w Pawilonie Józefa Czapskiego w Krakowie. Czapski portretował błahe – wydawać by się mogło – a jednak dla niego znaczące fragmenty otaczającego świata. Czynił to w myśl konsekwentnie realizowanego przeświadczenia, które zapisał w „Dziennikach”, że nie liczy się ilość, ale intensywność przeżyć związanych z jakimś fragmentem otaczającego świata, które otwierają na cały wewnętrzny świat. Na jego minimalistycznych płótnach widzimy a to puste krzesła w „Café de la Concorde”, a to „Żółte stoliki i popielniczkę”, to znów „Pieska w zielonym płaszczyku”. Utrwalone przedmioty i zwierzęta oddają klimat przywołanych miejsc, jednocześnie będąc zapisem jakiegoś znaczącego wspomnienia, którego tylko możemy się domyślać. „Błysk elektryczny na kaflach białych metra jest dla mnie milion razy piękniejszy i godny wyrażenia niż diamentowy diadem cesarzowej Eugenii czy Salome (…)”– te słowa Czapskiego są kluczem do jego twórczości będącej apoteozą codziennego życia.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości