Wojenny melodramat, czyli… klasyka. Stary, dobry, sprawdzony patent na hit?
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
<Okej, wspaniały film pokazujący rzeczywistość>
Nakręć film, w którym młoda kobieta chce dokonać aborcji i jej wredne społeczeństwo przeszkadza...
<No, film głęboki i z przesłaniem>
Napisz scenariusz, w którym główny bohater to ateistyczna, lewacka bestia...
<Rozumiemy doskonale przekaz tego filmu!>
Wpadnij na taką grę światła, aby jak najmocniej naświetlić cudzołóstwo bohaterów i ich nieczystość cielesną...
<To XXI wiek, takie rzeczy są naokoło nas>
Daj za podkład muzyczny piosenkę, w której co 2 słowo to przekleństwo po angielsku...
<Twórca wyraża kolokwialnie i dyskretnie swoje poglądy antykonserwatywne>
A teraz...
Skleć piosenkę religijną do filmu chrześcijańskiego...
<TOŻ TO PROPAGANDA!>
Czy tylko ja widzę tu objawy schizofrenii, albo - co najmniej - podwójnych standardów? To filmy o wartości puszczania się; o tym, że facet żyjący w nieczystości seksualnej trafia do nieba; w których główna bohaterka, która idzie na pierwszej randce do łóżka, jest pokazywana jako wspaniała i głęboka istota... nie jest propagandową sieczką lewactwa? :/ Hollywood to badziewie. Tworzą tam w większości filmy dla troglodytów i boli ich, że i tak na szczytach list przebojów w USA, są treści religijne. Co to poradzić? Szatan burzy się na widok takich rzeczy.
Magnificat!