„Dama z Szanghaju” to jeden z tych klasyków kina, wokół których narosło najwięcej plotek, teorii i hipotez. Dlaczego to arcydzieło filmu noir z 1948 roku budzi tak wielkie kontrowersje?
Na planie spotkali się wówczas skłóceni małżonkowie: Rita Hayworth i Orson Welles, w montażowni czekał zaś słynący z ingerencji, hollywoodzki producent Harry Cohn.
Według niektórych źródeł „Dama z Szanghaju” początkowo trwała 155 minut. Cohn spowodował, że skrócono ją do 86 minut i trzeba było dogrywać narratorski komentarz, by widzowie nie pogubili się w poszatkowanej fabule. Mimo to wybitny francuski krytyk, André Bazin, uznał dzieło Wellesa za najbogatszy znaczeniowo film w dorobku reżysera, Alicja Helman zaś, za „całość technicznie wyrafinowaną”.
Być może stało się tak za sprawą brechtowskich inspiracji Wellesa. Jak pisze Clinton Heylin w książce „Pod prąd. Orson Welles kontra Hollywood”:
Brecht w pracy Teatr dla przyjemności czy teatr edukacyjny twierdził, że ‘dzieło epickie, w przeciwieństwie do dzieła dramatycznego, charakteryzuje się tym, że można niejako wziąć nożyczki i pociąć je na oddzielne kawałki, [a każdy] z nich może żyć dalej własnym życiem’. Welles, który dość już się napatrzył, jak tnie się na kawałki jego filmy, skonstruował ‘Damę z Szanghaju’ w taki sposób, by każda scena [mogła funkcjonować] oddzielnie.
Tytułowa bohaterka filmu to grana przez Ritę Hayworth Elsa Bannister, która wraz ze swym mężem-prawnikiem i jego wspólnikiem knuje kolejne intrygi. Z czasem wciąga w nie młodego, irlandzkiego marynarza Michaela O'Harę (w tej roli Welles), którego próbuje też uwieść. - To prawdziwa „królowa skorpionów w gnieździe żmij” – zauważył cytowany tu już Heylin i ma sporo racji. Wszak Welles tworząc jej postać wzorował się m. in. na biblijnej Salome oraz mitycznej Kirke.
Elsa jest typową femme-fatal z filmu noir. Typowe dla noir są także fatalizm, pazerność, oszustwa, żądze, zdrady, intrygi oraz postawa Michaela, który niczym prywatny detektyw z powieści Hammetta lub Chandlera łączy w sobie melancholię i rozczarowanie paskudnością ludzkiej natury.
„Dama z Szanghaju” przeszła do historii kina głównie za sprawą mistrzowskiej sceny strzelaniny w gabinecie luster, ale to nie jedyna sekwencja, na którą warto zwrócić uwagę podczas oglądania tego filmu. Farsowa rozprawa sądowa podczas której Welles kpi z amerykańskiego systemu sprawiedliwości oraz scena w akwarium publicznym, gdzie oglądane przez bohaterów morskie potwory symbolizują tak naprawdę potworność ich charakterów, to kolejne dowody geniuszu twórcy „Obywatela Kane”. No i jest jeszcze niezapomniany szlagier „Please don’t kiss me”, pojawiający się w filmie kilkakrotnie, który prezentujemy poniżej.
Sebas Miranda Rita Hayworth - Please Don't Kiss Me.***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.