– Lekarz popotrzył na dwuletniego Józusia, i rzekł: pewnikiem coś zjodł – opowiadał Kazimierz Tischner. – Dał mu więc lek na przeczyszczenie. Ale mama nie zdążyła mu tego podać, bo Józuś stracił przytomność.
Marta Woynarowska /GN Kazimierz Tischner wspominał radosne i bolesne chwile spędzane z bratem Nie zabrakło wspomnień o wspólnym mieszkaniu w domu księży emerytów przy ul. św. Marka 10 podczas studiów pana Kazimierza i wynikających z tego różnych perypetii. Zgromadzonych rozbawiły opowiadania o radach dawanych przez obu starszych braci – Józefa i Mariana – odnośnie wyboru dziewczyny. – Jak przyjechałem do Krakowa, wielkiego miasta, stwierdziłem, że trzeba się pokazać. A więc zakładałem szczyt mody – koszule non iron, krawatkę na gumce no i obowiązkowo czarny garnitur. Józuś dostawał bilety na różne premiery, więc mi je dawał. I elegancko ubrany szedłem z dziewczyną, siadaliśmy w pierwszych najlepszych rzędach. Kiedy puszyłem piórka, wiłem sobie to nasze gniazdko, nagle w wejściu pokazywało się dwóch rosłych chłopów, którzy siadali w krzesłach po obu naszych stronach. I było po wiciu gniazdka i piciu sobie z dzióbków. Bo jak to robić, mając po bokach starszych braci. Po spektaklu, jako dobrze wychowany, bo Józuś fundnął mi kurs tańca i dobrych manier, odprowadzałem dziewczynę do domu, a na plecach czułem ich oddech. Po czym zaczynały się komentarze, co do urody mojej towarzyszki. A że mogłaby być nieco grubsza, albo wyższa, albo, że miała krzywe nogi itd., itd.
Kazimierz Tischner podkreślił również jak ogromnym autorytetem cieszył się jego brat wśród górali, których ukochał w sposób szczególny i to z wzajemnością.
Kazimierz Tischner wspominał również trudny czas, kiedy choroba zaatakował jego brata i najbardziej przejmujące ostatnie dni jego życia, kiedy wydawał pisząc drżącą ręką na kartkach swe dyspozycje. Najbardziej przejmującym momentem było braterskie pożegnanie, kiedy ks. profesor, leżąc w łóżku, przytulił do piersi pana Kazimierza. Przekazał mu wówczas także swój testament, by podjął się kontynuacji jego dzieła, ratowania i krzewienia kultury góralskiej. – Co też czynię – zauważył Kazimierz Tischner. – Czego dowodem jest Stowarzyszenie „Drogami Tischnera”, rodzina szkół tischnerowskich, hospicjum dla dzieci, stowarzyszenie chorych na raka krtani, liczne wydarzenia o charakterze kulturalnym, naukowym, którym patronuje mój brat. Nie ma do tej pory ani jednego jego pomnika, bo tym najwspanialszym i najtrwalszym są te wszystkie dzieła, organizowane pod jego imieniem. Można więc, używając cytatu Józusia, stwierdzić: „jest źle, ale zeby było tok cołkiem niedobrze, to nie powiem”.
W czasie spotkania odbyła się projekcja ostatniego filmu z udziałem filozofa zatytułowany „Dokąd ja idę, wy kiedyś pójdziecie… Misterium wielkanocne według ks. Józefa Tischnera” w reżyserii Wina Spinlera, którego kanwą stały się rozważania nad Męką i Zmartwychwstaniem Pańskim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.