publikacja 30.11.2013 17:40
– Lekarz popotrzył na dwuletniego Józusia, i rzekł: pewnikiem coś zjodł – opowiadał Kazimierz Tischner. – Dał mu więc lek na przeczyszczenie. Ale mama nie zdążyła mu tego podać, bo Józuś stracił przytomność.
Kazimierz Tischner wspominał radosne i bolesne chwile spędzane z bratem Marta Woynarowska /GN
Kazimierz Tischner podkreślił również jak ogromnym autorytetem cieszył się jego brat wśród górali, których ukochał w sposób szczególny i to z wzajemnością.
Kazimierz Tischner wspominał również trudny czas, kiedy choroba zaatakował jego brata i najbardziej przejmujące ostatnie dni jego życia, kiedy wydawał pisząc drżącą ręką na kartkach swe dyspozycje. Najbardziej przejmującym momentem było braterskie pożegnanie, kiedy ks. profesor, leżąc w łóżku, przytulił do piersi pana Kazimierza. Przekazał mu wówczas także swój testament, by podjął się kontynuacji jego dzieła, ratowania i krzewienia kultury góralskiej. – Co też czynię – zauważył Kazimierz Tischner. – Czego dowodem jest Stowarzyszenie „Drogami Tischnera”, rodzina szkół tischnerowskich, hospicjum dla dzieci, stowarzyszenie chorych na raka krtani, liczne wydarzenia o charakterze kulturalnym, naukowym, którym patronuje mój brat. Nie ma do tej pory ani jednego jego pomnika, bo tym najwspanialszym i najtrwalszym są te wszystkie dzieła, organizowane pod jego imieniem. Można więc, używając cytatu Józusia, stwierdzić: „jest źle, ale zeby było tok cołkiem niedobrze, to nie powiem”.
W czasie spotkania odbyła się projekcja ostatniego filmu z udziałem filozofa zatytułowany „Dokąd ja idę, wy kiedyś pójdziecie… Misterium wielkanocne według ks. Józefa Tischnera” w reżyserii Wina Spinlera, którego kanwą stały się rozważania nad Męką i Zmartwychwstaniem Pańskim.