Wojciech Bonowicz: Czy żyjemy w czasach, w których rzeczywiście głupota jest przez ludzi bardziej słuchana?
- Mnie się wydaje, że są proste środki, którymi można poprawić życie społeczne. Jednym z nich jest pewien rodzaj otwarcia na innych, który wyraża się w uśmiechu. Takiej typowej życzliwości: „może Pani usiądzie, może Pan usiądzie, ciężki dzień dzisiaj?”. Tutaj dobrymi nauczycielami są moi przyjaciele. Moje życie jest związane z osobami z niepełnosprawnością intelektualną, z zespołem Downa i z porażeniem mózgowym. Zwłaszcza osoby z zespołem Downa mają naturalną chęć zaczepienia kogoś swoją życzliwością. Tak dużo mają w sobie zgromadzonych jej zapasów. Mnie się wydaje, że troszeczkę więcej by się przydało w polskim społeczeństwie takich prostych środków. Zresztą ono się ratuje tym, że sporo ludzi te środki jednak stosuje – mówił Wojciech Bonowicz podczas wczorajszego – jednego z ostatnich – wieczoru Opolskiej Jesieni Literackiej.
Bonowicz, poeta, pisarz, felietonista "Tygodnika Powszechnego", jest częstym gościem w Opolu. Dzięki niemu w tym roku po raz pierwszy zostały tu zorganizowane (przez Miejską Bibliotekę Publiczną) Dni Tischnerowskie. Jest biografem ks. Józefa Tischnera, redaktorem wielu książek-antologii tekstów Tischnera, w tym najnowszej – "Mądrość ludzi gór".
2 grudnia w opolskiej bibliotece w rozmowie z Bartoszem Suwińskim opowiadał o swojej najnowszej książce "Dziennik końca świata".
- Napisałem tę książkę głównie dlatego, że coraz częściej po przeczytaniu innych książek robi mi się smutno i właściwie żyć mi się nie chce. Coś takiego się stało z literaturą i z naszym sposobem opowiadania o świecie, że coraz mniej jest takich książek, po których chciałoby się jeszcze czegoś. Wiele jest skądinąd bardzo pięknych książek i świetnie napisanych, ale ich lektura powoduje jakbym coś w sobie tracił, jakby coś we mnie umierało, jakbym miał mniej energii. Chciałbym, żeby wam po przeczytaniu mojej książki jakaś miła myśl w głowie zaświtała. Chciałbym, żebyśmy się zastanowili, w jakim punkcie jesteśmy. Czy np. żyjemy w czasach, w których rzeczywiście głupota jest przez ludzi bardziej słuchana? Dlaczego my lubimy bajki, które zamiast rzeczywistości proponują nam iluzje? Ta książka jest trochę przeciwko iluzjom – mówił Wojciech Bonowicz.
- Czasami dochodzi się do granicy absurdu i co wtedy zrobić? Człowieka kusi i na ogół mówimy wtedy: wartało by tego lub tamtego zastrzelić. Ks. Tischner – no bo jednak był księdzem i czuł się odpowiedzialny trochę za dusze ludzkie – mówił w takich sytuacjach" "Wyspowiadać i zastrzelić". W wielu miejscach tej książki starałem się śmiać przede wszystkim z siebie. Ostatecznie siebie i swoje słabe strony się najlepiej zna. I nikogo to nie boli, jak się z siebie śmieję – mówił Bonowicz. "Dziennikowi końca świata" przyświeca myśl z Bohumila Hrabala "Świat jest straszny, ale ja postanowiłem, że jest piękny".
Andrzej Kerner /Foto Gość Rozmowę prowadził Bartosz Suwiński (L).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...