„Sztuka dzisiejsza szuka siebie, sztuka religijna Boga” – pisał Jacek Malczewski. W tym roku obchodzimy 160. rocznicę urodzin ojca polskiego symbolizmu.
Najlepiej znamy jego obrazy o tematyce patriotyczno-historycznej, a także portrety, na których przedstawiane przez siebie postacie ubierał w kostiumy historyczne i inne fantazyjne stroje. A przecież twórczość Jacka Malczewskiego jest o wiele bogatsza. Znajdziemy w niej zarówno malarstwo religijne, jak i wizje przesycone erotyką; pejzaże i niemal „reportażowe” szkice. Choć dzieło to wydaje się stosunkowo dobrze zbadane, ciągle ma w sobie miejsca tajemnicze. Powodem jest przede wszystkim ogromna ilość prac, które artysta po sobie pozostawił. W najbardziej płodnych latach malował bowiem nawet po sto obrazów rocznie! Nic więc dziwnego, że Malczewski pozostaje postacią, którą można ciągle na nowo odkrywać.
Wypełnianie białych plam
160. rocznica urodzin Malczewskiego to świetna okazja do takiego odkrywania. Jak wiele jest jeszcze białych plam w naszej wiedzy o tej postaci, pokazuje chociażby wystawa w Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, rodzinnym mieście artysty. Do stałej ekspozycji jego dzieł dołączyło tam teraz 15 prac z kolekcji prywatnych. Jest wśród nich m.in. obraz „Chrystus i jawnogrzesznica” – jedno z najwybitniejszych dzieł malarza, namalowane w 1910 r. i niezwykle rzadko pokazywane publicznie. Można oglądać „Akt” – niedokończony mistrzowski portret żony Marii – ale i portrety dwóch innych kobiet: Wandy Karczewskiej, młodzieńczej miłości artysty, oraz Marii Balowej, jego wieloletniej muzy. Ciekawym nabytkiem radomskiego muzeum jest fotograwiura wykonana w 1894 r. w Chicago na podstawie oryginalnej pracy Malczewskiego „Śmierć wygnanki”. Obraz inspirowany jest poematem Juliusza Słowackiego „Anhelli” i przedstawia tytułowego zesłańca na Sybir, opłakującego zmarłą wygnankę Elenai. Oryginał znajduje się obecnie w amerykańskim stanie Indiana, więc mało który znawca twórczości Malczewskiego miał okazję widzieć go na własne oczy.
Malczewski pozostaje jednak postacią tajemniczą nie tylko ze względu na trudną dostępność niektórych jego dzieł. Wiele tajemnic skrywa też jego biografia. Życie ojca polskiego symbolizmu bywa odczytywane pobieżnie, przez pryzmat najbardziej znanych obrazów. Wychodzimy bowiem zwykle z założenia, że za wzniosłą tematyką i formą powinna kryć się niemal nieskazitelna postać artysty. Tak też bywa z naszym patrzeniem na Malczewskiego. Jak słusznie zauważa Dorota Kudelska, autorka biografii malarza: „Elementy, które nie pasują do takiej narracji, jak przebłyskujące czasami poczucie wyższości nad kolegami, niewierność żonie, łatwość korzystania z poświęcenia bliskich mu osób, co nie zawsze odwzajemniał, wielka ambicja zawodowa, pewien rodzaj zmęczenia narodowymi powinnościami przydarzają się wielu osobom. W przypadku Malczewskiego albo nie są zauważane, albo są usprawiedliwiane w sposób, który przekonać może tylko naiwnych czytelników, lub – co chyba dzieje się częściej – przyjmowane są bezrefleksyjnie, jako zgodne z ramami tego modelu biografii twórcy”.
Siła z Nieba
Książka Kudelskiej „Malczewski. Obrazy i słowa” przynosi szereg ustaleń biograficznych wzbogacających wizerunek tej postaci. Autorka sporo miejsca poświęca m.in. relacji Jacka Malczewskiego z ojcem – Julianem. To on wpoił synowi patriotyczne idee i zaraził miłością do romantycznej poezji, zwłaszcza do Słowackiego. Dbał o jego edukację, ale także o zdolności i duchowość. Niespecjalnie cieszył się, że syn wybiera karierę artysty malarza, ale nawet w tym starał się dostrzegać Bożą wolę. Świetnie pokazuje to fragment listu, który Julian napisał do dorastającego syna: „Wierzę, że Bóg wskazuje Ci obraną drogę życia. Jemu Cię więc polecam, do Niego się modlę ze łzami, by Ci pobłogosławił, by rozwijał Twe zdolności, by Cię umocnił na pracę i przeciwności, a kierował krokami Twymi. Ty zaś, mój Synu drogi, pamiętaj przez całe życie swe, że prawdziwe natchnienie, że siła twórcza prawdziwa z Nieba tylko, z wiary wielkiej, wielkiej miłości pochodzi – tam ich więc szukaj zawsze – tam po nie sięgaj zawsze twym duchem i nie wierz tym, co by Ci mówili, że je gdzie indziej znaleźć można”.
Oprócz troski wynikającej z miłości Kudelska dostrzega jednak w postawie ojca „coś niepokojącego, coś na granicy chęci całkowitego panowania”, „ogarnięcia całej osobowości dziecka”. Faktycznie, Julian stara się nieustannie wytyczać synowi jak najlepszy kierunek. Czy jednak można mieć mu za złe, że zapewnia Jackowi naukę u samego mistrza Matejki? Malczewski zresztą najpierw podporządkował się woli ojca, ale wkrótce doszło do konfliktu między uczniem a mistrzem. Choć historiozoficzne malarstwo Matejki miało silny wpływ na wyobraźnię Malczewskiego, spory na tle artystycznym okazały się na tyle silne, że Jacek postanowił rzucić szkołę. Był to poniekąd także bunt przeciwko ojcu – ich duchowe rozejście się będzie dla malarza bolesnym doświadczeniem.
Mity w polskim krajobrazie
Po rzuceniu szkoły Malczewski wyjechał na studia do Paryża. Podróżował też do Monachium, Wiednia, Włoch, Grecji czy Turcji, jednak inspiracje w dalszym ciągu czerpał przede wszystkim z polskich krajobrazów. To właśnie na ich tle rozgrywały się malowane przez niego sceny biblijne czy mitologiczne. Na wielu obrazach pojawia się Wielgie – miejscowość w ziemi dobrzyńskiej, gdzie jako młodzieniec spędził kilka lat u wujostwa. W ogóle artysta chętnie portretuje najbliższe otoczenie, od siebie samego poczynając. Umieszcza swoją postać w różnych symbolicznych kontekstach, np. dość często przedstawia siebie jako Chrystusa, tak jak na wspomnianym obrazie „Chrystus i jawnogrzesznica” z radomskiej wystawy.
Wśród bliskich postaci umieszczanych na obrazach pojawia się także żona Maria. Małżeństwo artysty z córką krakowskiego aptekarza nie należało do zbyt udanych. Maria nie rozumiała jego sztuki, a on sam zaczął szukać miłości gdzie indziej. Na dziesięć lat związał się z kochanką – Marią Kingą Balową. Zachowały się jej listy do malarza. Można się z nich sporo dowiedzieć o życiu emocjonalnym i rodzinnym Malczewskiego.
Związek z Balową zakończył się zerwaniem z jej strony. Artysta zareagował depresją. Z listów Malczewskiego wynika, że żona przebaczyła mu zdrady, a pierwsza wojna światowa na nowo skonsolidowała rodzinę. Pozostał jednak dystans, którego prawdopodobnie do końca nie udało się przełamać.
Wielka sztuka klęka
Jacek Malczewski jest postacią wymykającą się prostym ocenom – tak jakby pozszywany był z nieprzystających do siebie elementów. Z pewnością nie prowadził świętego życia, ale wiara, przekazana przez ojca, była dla niego zawsze istotna. Nie bez znaczenia wydaje się jego prośba, by pochowano go we franciszkańskim habicie tercjarskim. Nim do tego doszło, trzy lata przed śmiercią utracił wzrok.
Zagadkowe są też jego obrazy, w których fantastyka łączy się z naturalizmem. On sam nie lubił odpowiadać na pytania dotyczące symboli użytych w dziełach. Jego syn Rafał powątpiewał nawet, czy ojciec „miał jakieś wytłumaczenia, jasne i sprecyzowane, o jakie chodziło pytającym”. Malczewski miał natomiast z całą pewnością silnie wyrobiony pogląd na temat sztuki religijnej. Ubolewał, że do kościołów przedostaje się sztuka współczesna, pozbawiona sacrum. „Dzisiejsza sztuka jest na wskroś pogańską – pisał – żąda, żeby przed nią tłum klękał i jej cześć oddawał. Tymczasem wielka sztuka religijna sama klęka przed Bogiem w niemej adoracji, a tak klękając przed tym Majestatem sprawia, że tysiące przed nim w uwielbieniu zginają kolana. Sztuka dzisiejsza szuka siebie, sztuka religijna Boga”.
Bardzo aktualnie brzmią dziś te słowa. Podobnie jak aktualna pozostaje sztuka Malczewskiego. Niepokoi, intryguje. Zarówno wtedy, gdy pokazuje nam surową egzystencję zesłańców na Syberię, jak i wtedy, gdy malarz dokonuje rozrachunku z własną biografią. Choć sam autor jawi nam się jako osoba nieco egocentryczna, jego sztuka z pewnością nie „szuka siebie”.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.