W twórczości Jana Kochanowskiego świat został opisany jako doskonały mechanizm. Wszystko ma tu swój porządek – żywioły, pory dnia, pory roku. I to Bóg jest architektem tego porządku.
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?/ Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary? – śpiewamy w kościele, niekoniecznie zdając sobie sprawę z tego, kto jest autorem tych słów. Napisał je Jan Kochanowski, uznawany za ojca literatury polskiej. Niedawno minęła 430. rocznica jego śmierci.
Kościół Cię nie ogarnie
Kiedy czyta się dzieła Kochanowskiego, nie chce się wierzyć, że powstały one ponad cztery wieki temu. Gdyby nie poszczególne, archaicznie brzmiące słowa, można by uwierzyć, że napisał te utwory poeta bliski nam w czasie – tak bardzo są one współczesne pod względem konstrukcji i sposobu obrazowania. Również w podejściu do kwestii religijnych wiersze Jana z Czarnolasu cechuje świeżość, która może się okazać ożywcza dla dzisiejszego czytelnika.
Cytowany na wstępie utwór ukazał się jako „Pieśń XXV” w „Księgach wtórych” wydanego pośmiertnie zbioru pieśni Kochanowskiego. Wiersz nawiązuje do języka Księgi Psalmów, co nie dziwi zbytnio, bo przecież poeta był również autorem „Psałterza Dawidowego” – poetyckiej parafrazy tej księgi. W „Pieśni XXV” można doszukać się inspiracji Psalmem 8, sławiącym wielkość i mądrość Stwórcy. „O Panie, nasz Boże, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!” – mówi psalmista. O majestacie Boga świadczą w Psalmie Jego dzieła, zestawione z człowiekiem, który wobec nich wydaje się mały. „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?”. U Kochanowskiego Bóg także wzbudza podziw jako Twórca kosmosu:
Tyś Pan wszytkiego świata, Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował.
Wobec Jego potęgi mały okazuje się jednak nie tylko pojedynczy człowiek:
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie,
I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie
– mówi Kochanowski.
Katolik czy protestant?
Właśnie m.in. te słowa stały się przyczyną rozważań literaturoznawców na temat „ponadwyznaniowości” Boga Kochanowskiego. Poecie zaczęto przypisywać też skłonność ku protestantyzmowi, ba, pojawiły się nawet hipotezy o tym, że formalnie był on protestantem, który tylko udawał katolika. W biografii sugerować mógł to fakt, że poeta przez półtora roku przebywał w Królewcu na dworze księcia Albrechta Hohenzollerna. Badacze wskazują też na brak utworów maryjnych i poświęconych świętym w twórczości Jana z Czarnolasu. Trudno jednak traktować to jako dowód na cokolwiek. Zwłaszcza że z łatwością można znaleźć argumenty przeciwne, jak chociażby mecenat katolickich biskupów – Piotra Myszkowskiego i Filipa Padniewskiego. Sam Kochanowski był nawet świeckim proboszczem (istniała wówczas taka funkcja) w Poznaniu i Zwoleniu.
Natomiast z pewnością obraz Boga zawarty w cytowanym utworze był do zaakceptowania także przez protestantów. Pieśń okazała się na tyle uniwersalna, że zachwycał się nią sam Mikołaj Rej. Nieco inaczej niż w Psalmie 8, który w dalszej części skupia się na godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, w wierszu Kochanowskiego cały świat został opisany jako doskonały mechanizm. Wszystko ma tu swój porządek – żywioły, pory dnia, pory roku:
Tobie k’woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,
Tobie k’woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi.
Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,
Potym do gotowego gnuśna Zima wstawa.
Pod skrzydłami Twemi
Bóg jest nie tylko architektem tego porządku, ale także – według renesansowego ideału – budowniczym i artystą, który „haftuje”. Jest też wreszcie tym, który podtrzymuje życie i ochrania je:
Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,
A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie;
Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,
A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.
(…) Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi;
Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi!
Boga odkrywa się tu głównie poprzez stworzenie, błędem byłoby jednak przypisywanie poecie panteizmu, gdyż Stwórca w tym wierszu istnieje wyraźnie ponad naturą. Opisany w utworze porządek świata ma też wpływ na życie człowieka. W „Pieśni IX” z „Ksiąg wtórych” Kochanowski pisze:
Nie porzucaj nadzieje,
Jakoć się kolwiek dzieje:
Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,
A po złej chwili piękny dzień przychodzi.
Skoro Bóg panuje nad całą naturą, to tym bardziej nad życiem człowieka. To jest źródłem nadziei:
Ty nie miej za stracone,
Co może być wrócone:
Siła Bóg może wywrócić w godzinie;
A kto mu kolwiek ufa, nie zaginie.
Jeśliś jest
Był jednak taki moment w życiu Kochanowskiego, kiedy wydawało się, że tę nadzieję utracił. A przynajmniej takie można snuć przypuszczenia, czytając niektóre z jego trenów poświęconych zmarłej przedwcześnie córce Urszuli. Dramat ojca chowającego własne dziecko wyraża silnie „Tren XI”:
Kogo kiedy pobożność jego ratowała?
Kogo dobroć przypadku złego uchowała?
Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy
Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy.
Kędy jego duch wienie, żaden nie ulęże;
Praw-li, krzyw-li, bez braku każdego dosięże.
Śmierć jest niesprawiedliwa, bo dotyka tak samo złych i dobrych – zdaje się mówić poeta. Z tej perspektywy nie widać działania dobrego Boga, przesłania je „nieznajomy wróg jakiś” – może śmierć, może szatan? W poprzednim „Trenie X” bohater poszukiwał córki w miejscach niekoniecznie kojarzących się z chrześcijaństwem: na mitycznych „wyspach szczęśliwych” czy – jak się wydaje – w reinkarnacji („wzięłaś na się postawę i piórka słowicze”). Wreszcie wykrzyczał:
Gdzieśkolwiek jest, jesliś jest, lituj mej żałości.
Pojawia się tu zatem nawet zwątpienie w istnienie jakiegokolwiek życia po śmierci. Trzeba jednak pamiętać, że „Treny” nie są wyłącznie spontanicznym zapisem cierpień ojca, który stracił dziecko, ale też przemyślaną konstrukcją poetycką, ukazującą różne fazy ludzkiego radzenia sobie z cierpieniem. Mamy więc w nich bohatera targanego wątpliwościami, które mogą dotyczyć każdego z nas. Ale mamy też pocieszenie, które przynosi końcowy „Tren XIX – albo Sen”. Poecie ukazuje się jego zmarła matka, trzymająca Urszulkę na ręku. Upomina go i jednocześnie pociesza:
Ziemia w ziemię się wraca, a duch, z nieba dany,
Miałby zginąć ani na miejsca swe wezwany?
O to się ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie,
Że twoja namilejsza Orszuleczka żywie.
Nawet w tak smutnym utworze, jakim jest cykl trenów, Kochanowski przynosi nam zatem ziarno nadziei. Po raz kolejny wywodzi ją z doskonałego porządku świata stworzonego przez Boga. W twórczości Jana Kochanowskiego renesansowy podziw dla natury łączy się w jedno z chrześcijańską nadzieją.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.