Kto z nas nie zna ks. Robaka z „Pana Tadeusza” czy ks. Piotra z „Dziadów”? To byli bernardyni – franciszkanie obserwanci. Kościół w Polsce czci św. Jana z Dukli, św. Szymona z Lipnicy, bł. Władysława z Gielniowa. Bez najmniejszych wątpliwości wschowski klasztor był i jest miejscem odkrywania obecności Boga dla wielu zakonników.
Grube mury okalające klasztor braci mniejszych we Wschowie nie tworzą wcale bariery, nieprzekraczalnej granicy. Każdy może wejść na dziedziniec przed kościołem, krużganki i do kościoła. W ciszy świątyni łatwiej zatopić się w modlitwie, jednocześnie daje się tu odczuć ciągły ruch (...), możemy dokładnie przyjrzeć się pięknemu wystrojowi. To chwila na wytchnienie, pozbieranie myśli. Słychać delikatny, miarowy głos modlitwy dochodzący z kaplicy wieczystej adoracji. Ponad 500 lat temu, kiedy ufundowano wschowski klasztor bernardynów, mogło być bardzo podobnie, z drobną różnicą – bracia zamieszkali wtedy poza murami miasta.
Ogień wiary
Fascynujące jest, jak jeszcze w XV w. dynamicznie rozwijały się klasztory franciszkańskie. W 1209 r. św. Franciszek rozsyłał braci, by w ubóstwie głosili Ewangelię Jezusa, ponad 200 lat później zapał kaznodziejski nie osłabł, ale jakby ciągle się rozwijał, podsycany ogniem wiary. Nowe pokolenia braci mniejszych szukały inspiracji w nauce Jezusa i sposobu przekazania jej jak najszerszej grupie ludzi.
Na przełomie wieków XIV i XV w zakonie pojawili się św. Bernardyn ze Sieny i św. Jan Kapistran, nawołujący do radykalnego ubóstwa i prostoty życia. Wspaniali, charyzmatyczni kaznodzieje, którzy potrafili porwać i zafascynować słuchaczy. Wędrowni kaznodzieje głosili słowo Boże każdego dnia, wędrując po miastach i miejscowościach najpierw we Włoszech, a potem także w Niemczech, Austrii, Czechach, na Węgrzech.
W 1453 r. do Krakowa przybył św. Jan Kapistran, jego kazania wstrząsnęły królewskim miastem, ludzie na nowo odkryli piękno i świeżość Ewangelii i zapragnęli realizować ją w swoim życiu. Po paru miesiącach aktywności kaznodziejskiej i modlitewnej kontemplacji św. Jana Kapistrana powstał klasztor pw. św. Bernardyna ze Sieny, w którym zamieszkało ok. 100 braci. Większość z braci mniejszych wywodziła się ze studentów i profesorów Akademii Krakowskiej. Prostota, braterstwo i ubóstwo zjednały od samego początku ogromną przychylność i życzliwość mieszkańców wielu polskich miast, pojawiły się propozycje nowych fundacji klasztornych.
Wschowa, miasto królewskie, stała się trzecim miejscem w Wielkopolsce, poza Poznaniem i Kościanem, gdzie bernardyni rozpoczęli swoją działalność głoszenia Ewangelii i świadectwa ubogiego życia. Bracia ze wschowskiej wspólnoty głosili kazania i prowadzili kwesty na rzecz klasztoru. Pełne pokory prośby o jałmużnę nie miały tylko i wyłącznie zabezpieczać potrzeby materialne konwentu, ale były okazją do nawiązywania kontaktów i głoszenia Ewangelii.
Napięcia reformacji
W okresie reformacji duża część mieszkańców Wschowy, wywodząca się z narodowości niemieckiej, w naturalny sposób opowiedziała się za propozycjami Marcina Lutra i Filipa Melanchtona, co, niestety, wywołało napięcia wśród wschowian. Miejscowi bernardyni stawali w obronie katolicyzmu, ale tracili siłę przebicia. W konsekwencji braku wsparcia, szczególnie związanego z utożsamieniem się z wyznaniem Kościoła rzymskiego, w wyniku najprawdopodobniej spreparowanych intryg i podpalenia klasztoru w 1558 r. bernardyni opuścili Wschowę, nie mogąc kontynuować swojej misji.
Sytuacja zmieniła się w 1629 r., kiedy Rada Miasta podpisała z prowincjałem o. Antonim Żabczyńskim umowę i klasztor stał się częścią Wielkopolskiej Prowincji Franciszkanów Obserwantów pod wezwaniem Matki Boskiej Anielskiej. Tym razem obecność bernardynów nie wywoływała aż tak znaczących napięć międzywyznaniowych i narodowych, w klasztornym kościele powołano kaznodziejów głoszących Ewangelię w językach polskim i niemieckim.
Apostołowie modlitwy
Brat Józef Marszałek, od 34 lat w zakonie franciszkanów: – Zauważyłem w gazecie ogłoszenie: „Zakon Braci Mniejszych przyjmuje do swoich szeregów”. Zawsze byłem niewielkiej postury, niewielkiego wzrostu i pomyślałem, że na pewno zostanę przyjęty. Napisałem list do ojca prowincjała, wsiadłem do pociągu i przyjechałem z Gdańska do Wrocławia. Powołaniowa odwaga pozwoliła mi, pomimo słabego zdrowia, zrealizować moje marzenie i jestem franciszkaninem od 34 lat. Wspólnota to: jedność, miłość, cierpliwość i wzajemne wspomaganie się.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.