Słowa i muzyka pieśni religijnych tworzą atmosferę naszej modlitwy, ale kto stoi na początku, czyje myśli stają się moją modlitwą? Kto i dlaczego właśnie w taki sposób opisał tajemnicę krzyża Chrystusa?
W niedzielne popołudnie Wielkiego Postu na początku Gorzkich Żali w kościele zabrzmiała pieśń „W krzyżu cierpienie”. Słowa i melodia są mi bardzo dobrze znane, więc śpiewam, nie zagłębiając się zbytnio w lirykę i dramaturgię tekstu.
W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka. Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może, ten nic nie pragnie ni szuka.
A to ogromny błąd, bo za słowami kryje się autor, konkretny człowiek – poeta, żołnierz, prawnik, pianista, gorliwy kaznodzieja – jezuita ks. Karol Bołoz Antoniewicz. Szukając szczegółów biograficznych, natrafiam na ważną informację, że ostatnie tygodnie swojego życia ks. Antoniewicz spędził w Obrze, gdzie podjął się zorganizowania życia zakonnego w pocysterskim klasztorze. Niestety nie udało mu się to zadanie. Umarł 14 listopada 1852 r., w wieku 45 lat na cholerę, której epidemia szalała wtedy w Wielkopolsce.
W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda dla duszy smutkiem zmroczonej. Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie w boleści sercu zadanej.
Karol Bołoz Antoniewicz urodził się 6 listopada 1807 r. w Skwarzawie pod Lwowem. Rodzice byli pochodzenia ormiańskiego. Karola ochrzczono w ormiańskiej katedrze we Lwowie. Kilka lat dzieciństwa spędził z mamą i siostrami w Wiedniu. W wieku 16 lat przeżył śmierć ojca, znanego lwowskiego adwokata. Karol rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Lwowskim, poszerzał swoje horyzonty, uczestnicząc w wykładach u wybitnych profesorów z literatury i muzyki, oraz doskonalił umiejętności lingwistyczne. W czasach studenckich biegle władał pięcioma językami obcymi. Po ukończeniu studiów wyjechał do rodziny w Siedmiogrodzie, gdzie podjął się przygotowania historii Ormian. Jednak młody Karol po powrocie do Lwowa zostaje wciągnięty w wir wydarzeń historii Polski. Wybucha powstanie listopadowe, pełen euforii i zapału Antoniewicz wstępuje do korpusu generała Józefa Dwernickiego. W czasie powstańczej służby wojskowej ginie przyjaciel Karola, którego poznał w czasach studenckich, kolejne bardzo trudne przeżycie i wstrząs dla młodego człowieka.
Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie serce ci na wskroś przepali, gdy grom się zbliża, pośpiesz do krzyża, On ciebie wesprze, ocali.
We Lwowie Karol poznaje Zofię Nikorowiczównę, zakochuje się w niej i w 1833 r. biorą ślub. Osiedlają się w rodzinnej posiadłości w Skwarzawie i wydawać by się mogło, że rozpoczął się w życiu zakochanych małżonków miodowy miesiąc. Karol i Zofia przeżywają niestety okres niewyobrażalnego cierpienia i smutku, kiedy dosłownie „zwątpienie przepalało serce na wskroś”. W ciągu kilku lat umiera w wieku niemowlęcym ich pięcioro dzieci. Zdruzgotani małżonkowie wracają do Lwowa, ale i tutaj życie Karola Antoniewicza nie zamienia się w sielankę. Osłabiona fizycznie i psychicznie Zofia pomimo podejmowanych prób leczenia umiera w 1839 r. na gruźlicę. Wymarzony świat rodzinnego szczęścia i stabilizacji rozsypał się jak domek z kart. „Z przepalonym zwątpieniem sercem, słysząc grzmoty zbliżającego się gromu” Karol Antoniewicz, w miesiąc po śmierci ukochanej żony decyduje się wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Święcenia kapłańskie przyjął w 1844 r. we Lwowie.
Gdy cię skrzywdzono, albo zraniono lub serce czyjeś zawiodło. O, nie rozpaczaj, módl się, przebaczaj, krzyż niech ci stanie za godło.
Ogromne doświadczenie życiowe, autentyczne i głębokie życie duchowe spowodowały, że ks. Karol Antoniewicz był chętnie słuchanym kaznodzieją i kierownikiem duchowym, doradcą w trudnych sprawach. Jego ogromna odwaga predestynowała go do podjęcia misji pojednawczej podczas rozruchów chłopskich w Galicji. Doświadczony powstaniec-misjonarz przez wiele miesięcy wędrował od parafii do parafii, głosił Ewangelię i mocno angażował się w edukację mieszańców wsi. W następnych latach prowadził działalność misyjną na terenie Małopolski, Śląska, a w 1852 r. z grupą misyjną został zaproszony do Wielkopolski. Misje rozpoczęły się w kwietniu, świadkowie relacjonowali, że na nauki jezuity przychodziło ok. 20 tys. wiernych. Późnym latem na terenach Wielkopolski spustoszenie zaczęła siać epidemia cholery, co spowodowało natychmiastowe przerwanie misji, jednak ks. Antoniewicz został w samym centrum epidemii.
W jednej ze swoich pieśni o. Karol napisał: „Panie, Ty widzisz, krzyża się nie lękam, krzyż Twój całuję, pod krzyżem uklękam. Bo na tym krzyżu Boga widzę mego”. I nie były to tylko wzruszające, pełne patosu słowa, bo ks. Antoniewicz właściwie przez cały czas był do dyspozycji chorych i umierających. Jak pisze jeden ze świadków: „W rozmowie nadmieniłem, iż tu znajduje się jedna rodzina opuszczona, której zapewne ani lekarz, ani ksiądz nie odwiedzi, ponieważ znajduje się chlewie. Ks. Antoniewicz natychmiast wstał i wyszedł… W środku zastał męża i żonę, leżących na gnoju w ostatnim stadium cholery, obok siedziało dwoje skulonych dzieci. Ks. Antoniewicz zaraz zaczął spowiadać chorych, ale gdy żadne ze słabości nie mogło się podnieść, kładł się kolejno przy każdym z nich na gnoju, żeby ich wyspowiadać i nie opuścił ich, aż wydali ostatnie tchnienie. Wyprowadził z chlewa dwoje zanieczyszczonych i brudnych dzieci, sam je umył i poprosił mnie, bym miał na nich staranie, póki się kto z krewnych nie znajdzie”.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.