Konkursy dla dzieci, warsztaty dla poetów, słowniki. Gwara podhalańska ma się całkiem dobrze, pomimo że świat góralszczyzny ulega głębokim przeobrażeniom.
Znany i ceniony dialektolog prof. Józef Kąś z Uniwersytetu Jagiellońskiego promuje właśnie swój najnowszy „Ilustrowany leksykon gwary i kultury podhalańskiej”. Tom pierwszy, w którym można znaleźć bardzo cenny słownik z pojęciami gwarowymi zaczynającymi się od liter A i B, jest zapowiedzią całej serii. Zawiera szereg haseł, powiedzeń i przysłów charakterystycznych dla Podhala, np. „Bóg doł, Bóg wzion”. Niemal każdemu z nich towarzyszą przykłady użycia. Prace nad leksykonem trwały 10 lat.
– Sama gwara, wbrew stereotypowym poglądom zewnętrznych obserwatorów, nie stanowi w zasadzie dla młodego pokolenia wartości godnej szczególnej pielęgnacji i kultywowania – zaznacza prof. Kąś. Dodaje, że świat góralszczyzny przedstawiony w leksykonie jest niejednokrotnie obrazem historycznym.
Podhalańska melodyjność
Dla dr Anny Mlekodaj z Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Targu, która także w swojej pracy naukowej oddała się całkowicie gwarze, stanowi ona wciąż wielkie żywe bogactwo. – To w gwarze są przechowywane określenia na to, co jest najbardziej istotne w aspekcie wiary, miłości, wzajemnych relacji – zaznacza A. Mlekodaj. – Nadal są podhalańskie domy, gdzie gwara jest pierwszym językiem dzieci. Babcie czy mamy mówią do niemowląt w gwarze, śpiewają kołysanki.
Na Podhalu organizowane są od wielu lat konkursy, w czasie których uczniowie recytują utwory w gwarze podhalańskiej. Jeden z nich odbywa się w Białym Dunajcu, ma zasięg wojewódzki, a patronuje mu znany i ceniony poeta Andrzej Skupień-Florek. Jurorzy oceniający występy młodych górali w tegorocznej edycji zwracają uwagę na akcent inicjalny, czyli padający na pierwszą sylabę (to typowa cecha gwary podhalańskiej).
– Zmienia się jego melodyjność, chodzi o silniejsze, a nie głośniejsze wymówienie początkowej sylaby – zaznacza prof. Kąś, przewodniczący jury konkursu w Białym Dunajcu. Podobne przeglądy organizowane są w Szaflarach, Kościelisku i Ludźmierzu.
Poetyckie pióra
– Jakikolwiek kontakt dziecka z gwarą jest bardzo cenny. Nie możemy liczyć, że zawsze będzie to znakomita prezentacja. Trzeba też z uczniami rozmawiać o utworze, o jego treści. Cieszę się z inicjatywy konkursu czytelniczego, który stawia nie tylko na zaprezentowanie utworu, ale także na refleksję o tym, jakie niesie on przesłanie – zaznacza A. Mlekodaj.
Podobnie ocenia konkursy poetyckie dla dorosłych. – To dobrze, że ludzie biorą za pióra i kreślą gwarą swoje przemyślenia. Pamiętajmy, że są różne piętra lasu, tak samo są różne utwory. Jednak w tym wszystkim chodzi o to, aby ten las był zdrowy i cały dobrze szumiał – obrazowo porównuje wykładowca PPWSZ. Wspomina o jeszcze jednym ważnym aspekcie. – Koniecznie trzeba kształcić specjalistów, którzy będą pomagali w odczytywaniu literatury gwarowej, bo w niej jest ukrytych wiele dobrych prawd, które pomogą nam przejść przez życie – dodaje A. Mlekodaj.
Zofia Leja, która od kilkunastu lat przygotowuje najmłodszych do różnego rodzaju konkursów recytatorsko-gawędziarskich, uważa, że dzieci mówiących piękną prawdziwą gwarą jest coraz mniej. – Wynika to pewnie z tego, że język jest żywym tworem, który ciągle się zmienia. Ponadto jest coraz mniej rodzin, w których mówi się czystą gwarą i wtedy powstaje coś na wzór języka mieszanego. Dzieci gubią gdzieś akcent inicjalny, czyli coś, czego nie można się nauczyć. Jako nauczyciele staramy się im wpajać, że nie można się wstydzić gwary ani tego, że są góralami. To jest przecież to, co ich wyróżnia. Z obawą spoglądam w przyszłość, dlatego staram się wyszukiwać te perełki, dzięki którym gwara przetrwa w niezmienionej formie – twierdzi polonistka.
Kwietno Pani
„Kwietno Pani. O gwarowej poezji Podhala w ujęciu kulturowym” – to najnowsza pozycja Anny Mlekodaj, której promocja odbyła się niedawno w nowotarskim Miejskim Ośrodku Kultury. – Cieszę się, że gwara żyje. Zaryzykuję stwierdzenie, że gwara i poezja w niej napisana są mało znaną wartością Podhala, poprzez którą można reklamować nasz region. Jednakże aby poznać przesłanie ukryte w utworach, potrzeba wyciszenia. Inaczej niż przy tak dobrze znanym śpiewie czy tańcu góralskim, które są niewątpliwie produktem na sprzedaż. Zróbmy wszystko, aby i gwara do nich dołączyła – proponuje A. Mlekodaj.
Ka zasła, tam stoła
W słowniku prof. Kąsia możemy przeczytać kilka tysięcy haseł zaczynających się od litery A i B, charakterystycznych dla gwary podhalańskiej. Oto wyjaśnienie słowa „akuratnie”. Odnosi się ono do liczby, ilości, miary czegoś, usytuowania czegoś w przestrzeni. Tak brzmi przykładowe zdanie z użyciem słowa „akuratnie”: „Wzion z babom cosi dwaścia stówek, wzion jom na swojom gazdówke, do dómu, ale znowu som robiył, bo jego baba była akuratnie z klijowatyj miysaniny stworzono, ze ka zasła, tam stoła”.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.