O muzycznych perspektywach, swoich śpiewakach i czytaniu nut mówi Marta Moneta, dyrygentka.
Ks. Roman Tomaszczuk: Jesteś dyrygentką… jak można czytać jednocześnie kilka zapisów nutowych?
Marta Moneta: Potrzebowałam na to dwóch lat, tyle nam to zajmuje na studiach. (śmiech) Teraz nie ma już problemu, dochodzi się do wprawy. Zresztą dla dyrygenta chóralnego ważniejsze od czytania jest słuchanie.
Po co jest dyrygent? Wszyscy mają te same nuty przed oczami, więc czemu potrzebny jest jeszcze ktoś, kto macha rękami?
Dyrygent ma nie tylko pilnować, żeby każdy zaśpiewał czy zagrał odpowiednie dźwięki. On decyduje też o interpretacji utworu. A potem przekonuje wszystkich do tego, że ma rację. (śmiech) Poza tym dyrygent chóralny, a takim jestem, musi też uczyć. Pracujemy bowiem najczęściej z amatorami, profesjonalnych zespołów śpiewaczych nie ma zbyt wiele.
W Prusicach znają Was bardzo dobrze, co w tym roku przedstawiliście jurorom i publiczności?
Cztery utwory. Starałam się tak dobrać program, żeby pokazać walory zespołu. Zaczęliśmy od „Adoremus in aeternum” Allegriego, jest w tym utworze fragment chorałowy, a my się chorałem zajmujemy, bo wykonujemy śpiewy na Mszy trydenckiej. Potem „Amicus meus”, utwór skomponowany przez brata Haydna. „O crux ave” Rihardsa Dubry – bardzo spokojny i nastrojowy, a na koniec „Laudate Dominum” współczesnego kompozytora Knuta Nysteda, bo zależało mi na czymś mocnym, żywiołowym.
Pomysł na repertuar był dobry, skoro zdobyliście pierwsza nagrodę podczas Przeglądu Pieśni Religijnych.
Jestem w szoku, że tak się stało. Widziałam, że wśród wykonawców jest kilka naprawdę dobrych zespołów, których słuchałam z przyjemnością. Jeśli już dopuszczałam jakieś fantazje na temat werdyktu, to raczej wyróżnienie dla nas, a nie pierwszą nagrodę.
Jest Was tylko jedenaścioro – to tyle, ile rozdziałów liczyła Twoja praca magisterska, którą niedawno obroniłaś.
(śmiech) Na to nie wpadłam, ale faktycznie właśnie uwieńczyłam swoją edukację akademicką zdaniem egzaminu magisterskiego i przedłożeniem pracy magisterskiej pt. „Specyfika pracy z małym zespołem chóralnym na przykładzie Scholi cantorum »Exultet«”, która de facto była opisem naszego zespołu. Oczywiście przede wszystkim pod względem muzycznym.
Możesz nam przedstawić swoim śpiewaków?
Z przyjemnością. Założyciel – ks. Zbigniew Chromy, nasz opiekun duchowy i bardzo dobry baryton. Jemu zawdzięczamy istnienie, ale też rozwój wewnętrzny, co, myślę, ma też wpływ na jakość naszych wykonań. Basem jest także mój brat, Kamil, który doszedł do nas, gdy przeszedł mutację. Właśnie odebrał wyniki egzaminów maturalnych, chce studiować prawo. Dwa młode tenory: Mateusz Bąkowski, student teologii, i Szymon Chojecki, przedstawiciel handlowy – obaj są z nami od samego początku. Dalej mamy alty: Bożena Baranowska, nasz skarbnik i nasz chóralny McGyver, bo nie ma rzeczy, której nie potrafiłaby naprawić i załatwić. Ciepła i serdeczna. Basia Rejkowicz, utalentowana studentka Akademii Muzycznej, gra na fortepianie. Marta Steczko – przepiękna, unikatowa barwa altowa, zakochana w języku portugalskim, który zna. Natalia Murdzek – studentka dyplomacji europejskiej na UWr, śpiewa zarówno w sopranach, jak i w altach, więc bardzo cenna dla dyrygenta. Małgosia Stachoń, także sopranistka, także tegoroczna maturzystka, flecistka. I jeszcze pani prezes Agnieszka Dubicka, pasjonatka cukiernictwa z talentem plastycznym, więc dekoracje jej tortów są niezrównane, skończyła śpiew w szkole muzycznej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...