Kto by się spodziewał, że przyjdzie nam czytać tę książkę, jak swoisty testament.
Ukazała się ona bowiem krótko po śmierci ojca Jana Pawła Konobrodzkiego - cenionego benedyktyńskiego rekolekcjonisty i spowiednika, który od lat specjalizował się w kwestiach duchowości (szczególnie medytacji).
Tego typu publikacje („książki ostatnie”), mają w sobie coś niezwykłego. Podczas ich lektury radość z nowego tekstu lubianego autora miesza się ze smutkiem, bo przecież kolejnych tytułów nie będzie. A i wczytujemy się w nie bardziej intensywnie – tak by nic nam z nich nie umknęło. By jak najwięcej z nich wynieść, wycisnąć, wyczytać…
Tak właśnie czytałem „Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane. Medytacje” – książkę, w której świętej pamięci autor po raz kolejny próbował nauczyć nas tego czym jest medytacja, dlaczego warto ją praktykować i jak stać się kimś bardziej świadomym, otwartym, uważnym.
Co ciekawe, głównym bohaterem jest tu Mojżesz. Miał on bowiem „oczy i uszy szeroko otwarte (…) kiedy gnał przez nieznane w nieznane”.
I my często tak gnamy przez życie. Goni nas czas, obowiązki, coraz częściej także różnego rodzaju nerwice. Bo czasem wcale gonić się nie trzeba, ale z nerwicowego przyzwyczajenia pędzimy dalej. Jak wyhamować? Wyluzować? Opuścić mentalny „kołowrotek dla chomika”, w którym nie wiedzieć jakim cudem znaleźliśmy się?
O. Konobrodzki właśnie na te pytania szukał odpowiedzi. Podpowiadał, jak wziąć się w garść, oswoić swe lęki, otworzyć na Obecność.
„Możesz czytać Pismo Święte. Czytaj Psalmy. W nich jest zawarte całe ludzkie życie. Na którejkolwiek stronie nie otworzyłbyś, znajdziesz strumień swojego życia. Psalmy mówiąc o życiu, kierują w stronę Boga”.
*
Jakiś czas temu na Wiara.pl publikowaliśmy jeden z rozdziałów książki „Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane. Medytacje”. Można go przeczytać tutaj
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...