30 listów z Wehrmachtu, napisanych po śląsku do rodziców przez 20-letniego żołnierza, znalazł pasjonat z Rybnika, który odnawiał stary mebel. Okazało się, że autor tych listów żyje.
Maryjasz po pijo
Józef Kanafek przyjął nas w Mszanie bardzo serdecznie. Jest po dziewięćdziesiątce, więc z wojny już niewiele pamięta. Na szczęście wcześniej opowiadał trochę dzieciom. – Pytałem, czy kogoś zastrzelił, ale o tym nie chciał mówić – wspomina jego syn, Piotr Kanafek. Adam Pietryga zapamiętał, że trzy lata temu, kiedy zawiózł do Mszany te listy, pan Józef wspominał moment wcielenia do Wehrmachtu. – Młodzi Ślązacy byli tym tak poirytowani, że przed odjazdem z nerwów zniszczyli lampy na dworcu w Rybniku – mówi. Synowi pan Józef opowiedział wcześniej, jak w końcu lata 1944 r. szczęśliwie trafił do szpitala wojskowego w Belgii z powodu... wrzodów. Później, w czasie ewakuacji, szpitalny konwój został zaatakowany przez alianckie lotnictwo. Ślązak widział, jak nadlatują samoloty, siekąc z działek i karabinów maszynowych. – Tata wspominał, że jak te „fligry jechały”, panował jeden wielki huk. Pięć minut i było po wszystkim. Na drodze zostali ludzie we krwi, leżały urwane nogi. Tata uciekł z jednym kolegą. Dotarli do jakiegoś gospodarstwa i ukrywali się w nim aż do nadejścia aliantów. Stały tam krowy, więc sami doili sobie mleko – mówi Piotr Kanafek. Po wojnie kolega, z którym pan Józef uciekał, Niemiec z Lubeki, namawiał go do pozostania na Zachodzie. – Ale tata nie chciał. Ciągnęło go do mamy i ciągnęło go do Polski – mówi pan Piotr. A żona pana Józefa, pani Marta, dodaje: – Śniego to jest czysty Polok.
Po wojnie Józefowi Kanafkowi urodziło się dwóch synów i dwie córki. Wybudował dwa domy. Pracował jako kowal i sygnalista szybowy w kopalni Moszczenica. Był wielkim przeciwnikiem komunizmu. – Słuchał Wolnej Europy i powtarzał nam: „Nie słuchejcie, co w szkołach godajom, oni cyganiom” – wspomina jego syn Piotr. Do dzisiaj pan Józef codziennie się modli i śpiewa Matce Bożej. Jak stary byfyj trafił do Rybnika, nie wiadomo. Może zniknął z domu rodziców Józefa w Mszanie, gdy nowi właściciele, niespokrewnieni z Kanafkami, wymieniali meble?
Przed odjazdem przeglądamy ostatnie z listów pana Józefa, te ze szpitalnej sali. Jest tu nawet odważne, kąśliwe zdanie o Hitlerze. Ślązak przezornie nie użył nazwiska Führera, żeby nie zwrócić uwagi cenzora przeglądającego list. 19 września 1944 r. napisał: „kochani Rodzice, bes radijo tu głosi do łostatnigo chłopa bydzie wojowoł a ci co sam leżom to śe śniego wyśmioli”. I cudowny list z 29 września 1944 r., też napisany w „lazarecie”: „My tu idymy spaci o jedynostej a nikiedy o dwanostej tak tu błoznujom a momy tu takiego Maryjasza szpyrytus pije jak szwester przydzie ze żprycami szpyrytusym pomaże a potym bodzie to łon gipko i stej flaszki uleje a jak pondzie to se po pijo. Zostanicie Zbogiem”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...