"Czy to prawda, że u was w szkole można kupić batonik za złoty pięćdziesiąt? Tyle samo kosztuje lekarstwo, które może uratować życie dzieci w Zambii. One tego nie mają." - opowiada ze sceny idol salezjańskich wychowanków. O misjach muzyków, o Afryce i Ełku z Rafałem "Bonim" Boniśniakiem
liderem zespołu New Day rozmawia Wojtek Pająk.
Wojtek Pająk: Dziś Światowy Dzień Misyjny, a New Day gra koncert w Ełku, nie w Afryce. Czy czujecie się tutaj jak na misji?Robert Boniśniak: Nie, chociaż kojarzenie misji tylko z Afryką to błąd. Są one i w Azji, i w Rosji, i choćby na Litwie, gdzie często jeździmy, a w Ełku zatrzymujemy się chętnie na koncert i kawę u zaprzyjaźnionych salezjanów.
Na "misję" do Ełku można trafić drogą przez Afrykę i Syberię, jak biskup Jerzy Mazur. Jaka była wasza droga?Wczoraj graliśmy koncert w Wilnie [w ramach cyklu koncertów
Stróże Poranka - przyp red.], a dziś mieliśmy być już w domu, ale przyjęliśmy zaproszenie ks. Pawła Suflety na Salezjański Festyn Rodzinny. Jeszcze jeden koncert na południu Polski i chcielibyśmy wreszcie odpocząć, pobyć z rodzinami, bo praktycznie od kwietnia jesteśmy na trasie koncertowej związanej z wydaniem płyty "Piątka".
Graliście już w Afryce w Malawi, na Światowych Dniach Młodzieży w Toronto i Kolonii. Która z waszych zagranicznych podróży była najbardziej misyjna? Gdzie czuliście się jak misjonarze?Na pewno w Malawi. Po pierwsze dlatego, że jechaliśmy tam z konkretnym projektem misyjnym –
Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego. Przygotowywaliśmy go rok – szczepienia, dokumentacja, plan pracy – bo granie tam było tylko dodatkiem. Musieliśmy być dobrze przygotowani, ponieważ w Afryce bardzo wiele rzeczy potrafi człowieka zaskoczyć. Już na miejscu w Malawi uczyłem się lokalnego narzecza. To bardzo pomaga w kontakcie z ludźmi i jest mile widziane, gdy
muzungu (biały) mówi w ich narzeczu.
Jak odbierali wasze koncerty?Afrykańczycy są bardzo spontaniczni i radośni, sami włączają się do śpiewu i inspirują nas do dalszych działań. Zresztą Afryka była i jest dla mnie największą muzyczną inspiracją, a w treści – oczywiście Pan Bóg. To On posyła w różne miejsca i daje znaki. I tego trzeba się trzymać.