Od dwóch lat co tydzień Katarzyna Bucholc, mama trójki dzieci z Jelonek, maluje niedzielną Ewangelię.
Pomysł przyszedł sam. Po prostu pewnego dnia mąż Karol wrócił ze spotkania w kościele z konkretnym pytaniem: co mogą dać od siebie parafii Podwyższenia Krzyża na Jelonkach? Katarzyna Bucholc, absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, nie zastanawiała się długo: „Mogę malować obrazy na Msze św. dziecięce, które pomogą rozumieć Ewangelię”.
Nie sięgała po pędzle od czasu pracy dyplomowej (pt. „Rytm ciszy – wnętrza kontemplacyjne”), obronionej pod kierunkiem prof. Lucjana Kasprzaka. Wydawało się jej, że kolor nie jest dla niej, a poza tym dzieci nie powinny rosnąć w domu w oparach farb. Dlatego chętniej sięgała po ołówek, szkicując kolejne setki dziecięcych buź i wygibasów i próbując na papierze zatrzymać bezcenne chwile.
Z tą samą pasją notowała głęboko filozoficzne zamyślenia swoich dzieci. Stasia, który zachwycał się, że skoro świat jest nieskończony, to znaczy, że Pan Bóg ma w nim jeszcze duuużo do zrobienia. Trzyletniej Weroniki, która przyglądając się modlącym się rodzicom, stwierdziła, że teraz są już święci. Czy pięcioletniego Jasia, który z niesmakiem patrząc na surówkę, zabrał się w końcu do jedzenia z westchnieniem: „Spróbuję to znieść jak św. Tereska”.
Jesienią 2016 r., gdy dzieci nieco podrosły (a wraz z nimi oczywiście także liczba zajęć i problemów pochłaniających coraz więcej czasu), Katarzyna Bucholc odkurzyła pędzle. Wyciągnęła z szafy wszystkie stare farby i fartuch, na podłodze rozłożyła starą poszewkę („...No, brakuje trochę pracowni”), zajmując całą wolną przestrzeń salonu, czyli „dużego” pokoju w bloku z początku lat 80. Nie szło. A niedziela Chrystusa Króla tuż-tuż. Zaczęła się modlić. Zrozumiała, że ten nocny czas to dar Jezusa. Kilka godzin przed Mszą św. dzieło było gotowe.
Obraz Chrystusa w mandorli, w typie ikony, spodobał się dzieciom i ks. Wojciechowi, który prowadzi Msze św. niedzielne dla najmłodszych. Szybko powstał kolejny. A potem następny, i jeszcze jeden. Dziś kolekcja rozrosła się do kilkudziesięciu dzieł, malowanych z przerwami wakacyjnymi czy wielkanocnymi, gdy czytania mszalne się powtarzały.
– To nie są ilustracje ani scenki rodzajowe. Staram się zobrazować myśl z danego fragmentu, czasem ktoś mi mówi, że widzi w tych obrazach więcej, niż sama chciałam pokazać. To mnie cieszy, bo często siadam do malowania z pustką w głowie. Czasem ruchy pędzla i myśli uciekają w inną stronę, niż planowałam. Bywa, że siedzę o 2.00 w sobotnią noc, modląc się jak bezradne dziecko. W niedzielny poranek woła dzieci i pyta, co widzą. Młodszy Stasio mówi, że kapłana, chyba żydowskiego, który czyta coś ważnego. A to Pan Jezus czytał w synagodze Księgę Izajasza, wzbudzając podziw i szacunek słuchaczy.
Każdy obraz to dzieło sztuki, choć powstaje za pomocą ubogich środków: w kilka godzin, najczęściej na zwykłej tekturze, nierzadko farbkami szkolnymi dzieci, na podłodze. Dużo w tym harmonii i światła. Swoich studentów artystka uczy dostrzegać, że świat jest wspaniale uporządkowany. On także jest ulotnym komentarzem do Słowa Wiecznego, jak obrazy Katarzyny Bucholc. – Nic nie mam, ale to widocznie wystarczy, by pokazać Ewangelię – mówi.
Przyznaje, że nie potrafi namalować twarzy Chrystusa. Tego, którego spotkała na studiach, poszukując własnej drogi. Wtedy często prosi o pozowanie Karola. To sam Jezus postawił go na jej drodze w czasie, gdy rozważała, czy ma wstąpić do klasztoru, czy zostać świecką konsekrowaną. Męża poznała dzięki Misji św. Tereski i ks. Ludwikowi Nowakowskiemu, który przeszczepił na warszawski grunt ideę modlitwy za kapłanów.
Od 1997 r. Katarzyna Bucholc pracuje jako asystentka na Wydziale Architektury Wnętrz ASP. W 2009 r. obroniła pracę doktorską nt. „Tożsamość, Cisza, Piękno – szukanie dróg »żywego oglądania«”. To efekt naukowych i życiowych pasji, pokłosie etapu fascynacji wnętrzami kontemplacyjnymi i pustelniami, a także duchowością Karmelu. Sama stara się w swoim życiu znaleźć czas na modlitwę i kontemplację, przynajmniej pół godziny dziennie,wyszarpywane spomiędzy obowiązków, domowych zajęć i trosk.
– Widzę, jak Jezus prowadzi wszystko w moim życiu. Chociaż bywa w nim także ciemno, wiem, że Jego słowo daje życie. A obrazy pomagają mnie samej to zrozumieć – mówi mama trójki dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...