Nie pamiętam sytuacji, aby główny kandydat do zwycięstwa podczas gali oscarowej, film zbierający prawie wszystkie najważniejsze nagrody (poza Złotymi Globami, gdzie przegrał z „Avatarem”) po obu stronach oceanu, nie był wyświetlany w polskich kinach. Paradoksalnie jednak, po obejrzeniu rzeczonego filmu, trudno uznać to za stratę.
Film opowiada o ostatnim miesiącu służby w Iraku jednostki amerykańskich saperów. Podczas akcji, którą widzimy na początku filmu – w sekwencji o wspaniale zbudowanym napięciu – ginie dotychczasowy tej grupy dowódca. Na jego miejsce zostaje przysłany nowy. Sierżant James - kowboj z Teksasu.
Jest inny niż poprzednik. Tamten był rozważny, nie ryzykował nad to co było konieczne. Osobiste rozbrajanie bomby było ostatecznością. Nowy – pomimo, że w domu czeka na niego była żona (która jednak wciąż z nim mieszka) z dzieckiem – wydaje się być lekkomyślny, pełen brawury. Wszystkie bomby rozbraja sam, czasem nawet bez charakterystycznego kombinezonu przeciwodłamkowego.
Nie podoba się to innym członkom grupy. Głównym antagonistą jest sierżant Sanborn, który chciałby tylko dosłużyć do końca służby i wrócić do domu. Sierżant James traktuje Irak i koszary jak dom. Przyjaźni się z młodym chłopakiem - który sam siebie nazywa Beckham – sprzedającym pirackie filmy DVD na bazarze tuż koło miejsce gdzie stacjonują żołnierze.
Jednak Irak to miejsce niebezpieczne. Właściwie co chwilę bohaterowie rozbrajają nowo wykryte, coraz groźniejsze bomby (robione głównie z amerykańskich niewypałów). Nigdy nie wiadomo kto z idących ulicą, obserwujących wojskowych traktuje ich jak wrogów, kto obojętnie, a kto jak przyjaciół. Każdy obserwator może mieć zapalnik ukryty w komórce lub innym urządzeniu. Każdy miejscowy może być śmiertelnym zagrożeniem.
Szeregowy Eldridge nie zabija człowieka z takim właśnie zapalnikiem, choć go widzi. Nie zdąża, nie podejmuje właściwej decyzji. Ginie jego kolega. Pozostaje uraz psychiczny.
Podobnie dzieje się z Jamesem gdy w jednej z ofiar, w której ukryta zostaje bomba, widzi Bekchama. Przyjaźń z miejscowymi dla nich samych może okazać się niebezpieczna.
Atmosfera bardzo się zagęszcza gdy w sferze bezpośrednio sąsiadującej z dowództwem wojsk amerykańskich wybucha bomba. Każdy może być wrogiem. Zamach mógł być zarówno dziełem samobójcy, jak i dokonany z oddali, za pomocą zdalnego detonatora. Poszukiwanie potencjalnego zamachowca staje się zadaniem całkiem nie-saperskim.
Takich zadań jest więcej. Niebezpieczeństwo może pojawić się w każdej chwili „znikąd”, jak wtedy gdy bohaterowie zostają ostrzelani podczas udzielania pomocy spotkanym „łowcom głów”, którzy właśnie ujęli dwie osoby ze sławnej amerykańskiej talii kart (znaleźli się w niej najwyżsi rangą uczestnicy reżimu Hussaina). W tej scenie widzimy jak wycieńczająca fizycznie i psychicznie może być ta wojna. Obserwujemy żołnierzy, którzy prawie cały dzień spędzają na pozycjach, obserwując przeciwnika, upewniając się, że unieszkodliwili wroga. Ich zmęczenie odczuwamy niemal fizycznie.
Jak więc przeżyć? Jak nie dać się zniszczyć psychicznie? Jak nie pamiętać tych, którym nie udało się pomóc (jak ojciec rodziny zmuszony do samobójczego zamachu, ładunków, na którym James nie zdąży rozbroić)? Jak nie wpaść w aberrację i szukanie wszędzie szpiegów?
Kathryn Bigelow zdaje się sugerować, że jedyną drogą jest znieczulenie się. Jedni żołnierze robią to przy pomocy alkoholu. Inni – jak sierżant James – traktując kolejne bomby jak zabawki, wyścig. Stąd ta lekkość z jaką traktuje niebezpieczeństwo. Jest to jednak postępowanie niebezpieczne. Wojna jest jak narkotyk – jak głosi motto filmu. Główny bohater po powrocie do domu nie widzi już w nim dla siebie miejsca. Wybór płatków w sklepie jest zbyt trudny. Ich rodzajów jest więcej niż kabli, które trzeba przeciąć by unieszkodliwić ładunek wybuchowy. Wojna staje się wtedy jedyną rzeczą, którą się rozumie. Wojaczka jedyną rzeczą, którą umie się robić, na której zależy, którą się kocha.
Film niesie więc ponurą wizję wpływu wojny na człowieka, spustoszeń jakie czyni ona w duszy człowieka. Nie ten obraz jednak jako pierwszy. Jest to więc realistyczna, stylizowana lekko na dokument wizja wojny w Iraku, z wieloma elementami miejscowego folkloru. Do tego kilka trzymających w napięciu scen. Zdarzało się, że daleko więcej nie wystarczało na Oscary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.