„Seks w wielkim mieście 2”, „I Love You Phillip Morris”, „Książę Persji: Piaski czasu”, „Pan i Pani Killer”... - w naszych multipleksach przeżywamy właśnie istny wysyp amerykańskich, komercyjnych produkcji, kierowanych do masowego widza. To niechybny znak, że rozpoczęły się kinowe wakacje.
Hollywoodzkie propozycje ostatnich tygodni możemy podzielić na dwie kategorie: na te, które starają się nas szokować odważną i kontrowersyjną tematyką, oraz na te, których fabuły są bardziej tradycyjne, a zaczerpnięto je i skompilowano z dobrze wszystkim znanych gatunkowych wątków i motywów.
„Seks w wielkim mieście 2” i „I Love You Phillip Morris” to filmy z założenia prowokacyjne. Bohaterki znanego serialu telewizyjnego nie mają nam jednak do zaoferowania nic szczególnie odkrywczwego. Starzejące się mieszkanki Nowego Jorku trajkoczą na okrągło o swoim życiu intymnym, a kiedy już ich wywody - choć tylko na moment - zostają przerwane, twórcy bombardują nas pokazami ekskluzywnych strojów, biżuterii, samochodów i kurortów. To niestety niewystarczający materiał na film i miejmy nadzieję, że trzeciej kinowej części już nie będzie.
Dystrybucja - Monolith Films Nie jest też najlepiej z produkcją noszącą angielskojęzyczny tytuł „I Love You Phillip Morris”. Spoglądając na reklamujący ją plakat moglibyśmy pomyśleć, że to kolejna, wariacka komedia z Jimem Carrey’em w roli głównej, ale to nie do końca tak.
Konserwatywni widzowie tego filmu oburzają się na odważne, czy wręcz drastyczne męsko-męskie sceny łóżkowe. Widzowie bardziej liberalni zarzucają natomiast „I Love You Phillip Morris”, iż ukazuje homoseksualistów w zbyt stereotypowy i przerysowany sposób. Do tego dochodzi fakt, iż opowiedziana w filmie historia traktować ma o teksańskich wyczynach pewnego oszusta, które wydarzyły się naprawdę, w czasach, gdy gubernatorem Teksasu był sam George Bush.
Zbyt ostra krytyka, czy wręcz kpina z amerykańskiego systemu prawno-penitencjarnego; zachowawczość dystrybutorów, czy przesadna poprawność polityczna? Co takiego spowodowało, iż film ten nie wszedł do kin za oceanem? Trudno dociec. Niestety także i sami scenarzyści chyba zbyt wiele wątków próbowali poruszyć w fabule, która początkowo przypomina farsę „Głupi i głupszy”, by po chwili „skręcić” w stronę kina nieco bardziej poważnego i – jeśli już jesteśmy przy filmach z Carrey’em – kojarzy się z „Człowiekiem z księżyca” Milosa Formana. To komedia? Dramat? Satyra obyczajowo-społeczna? Wszystkiego jest tu po trochu, więc ostatecznie to niezbyt logiczny, kinematograficzny groch z kapustą. Niestety...
Dystrybucja - Kino Świat Na tym tle dużo ciekawiej prezentują się dwa inne, wymienione wcześniej tytuły. „Pan i Pani Killer” z Katherine Heigl i Ashtonem Kutcherem to nic innego, jak połączenie komedii romantycznej z filmem o Jamesie Bondzie. Co by było gdyby tajny agent postanowił się ożenić, ustatkować i zacząć normalne życie? Ano miałby na głowie nie tylko próbujących mścić się na nim złoczyńców, ale także zrzędzącego teścia, lubiącą sobie wypić teściową i tabuny nachalnych sąsiadów, próbujących wprosić się na grilla. Istne piekło amerykańskich przedmieść dla tajniaka. A dla widzów? Niezła zabawa w sali kinowej!
Podobnie ma się rzecz z filmem „Książę Persji: Piaski czasu”. Owszem, to ekranizacja gry komputerowej, ale jednocześnie historia przywodząca na myśl „Baśnie z tysiąca i jednej nocy”. Nikt nas tu nie kusi obietnicą, że odkryje przed nami prawdę historyczną lub, że zobaczymy – jak to miało niby mieć miejsce w nieszczęsnym „Starciu Tytanów” - zekranizowaną mitologię. „Książę...” to od początku do końca orientalna baśń a la klasyczny „Złodziej z Bagdadu”. Wszystko jest tu retro – ze ścieżką dźwiękową i pyskówkami ekranowej pary włącznie.
W przeciwieństwie do Zdzisława Pietrasika, który w „Tygodniku kulturalnym” w TVP Kultura stwierdził, iż to niepotrzebne wskrzeszanie martwego gatunku oraz, że „tego się już nie tańczy”, muszę wyznać, że stęskniłem się za tego rodzaju przygodowymi filmami. Faktycznie, kiedyś królowały one w telewizyjnym „Starym kinie” i trochę już o nich zapomnieliśmy. Dlatego jestem autentycznie wdzięczny, że wytwórnia Disneya i reżyser Mike Newell nakręcili „Księcia Persji”. Ostatnio bawiłem się tak w kinie chyba jakieś 20 lat temu - na pierwszym „Batmanie” Tima Burtona...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.