Nietypowa rola Petera Sellersa w ekranizacji powieści Jerzego Kosińskiego.
Dla większości z nas Peter Sellers to, rzecz jasna, przezabawny inspektor Clouse z serii filmów zapoczątkowanych przez „Różową panterę” z 1963 roku. I nic w tym dziwnego. Sellers był geniuszem komedii. Jednym z największych komików XX wieku.
Kto jednak wie, czy jego najlepszą, a może i najważniejszą rolą, nie była ta, którą odegrał na planie filmu „Wystarczy być”, nakręconego w 1979 roku przez Hala Ashby’ego, na podstawie prozy Jerzego Kosińskiego.
Sellers gra tam (lekko opóźnionego w rozwoju?) ogrodnika, który w wolnym czasie nie robi nic innego, jak tylko ogląda telewizję. Gdy potem, zupełnie przypadkowo, potrącony przez limuzynę bogatej kobiety, trafi na amerykańskie salony, w dyskusjach z politykami i biznesmenami będzie używał fraz i zwrotów, które wcześniej słyszał wyłącznie w telewizyjnych audycjach.
Rzuca hasłami, sztucznymi sloganami (medialną nowomową) i… wzbudza zachwyt elity. Możni tego świata - od lat ćwiczący się w mówieniu tak, by nic nie powiedzieć – nagle spotkali kogoś, kto opanował tę sztukę do perfekcji. Zaczynają więc widzieć w nim guru, geniusza, proroka, a być może i przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Film jest oczywiście satyrą na świat mediów, polityki i biznesu. W gruncie rzeczy jest to jednak bardzo smutna (gorzka i niepokojąca) opowieść o tym, jak łatwo dajemy się manipulować i ogłupiać środkom masowego przekazu, próbującym lansować jedyny słuszny, czarno-biały obraz świata (dziś, w erze internetowych fake newsów wiemy o tym najlepiej).
Wróćmy jednak do gry aktorskiej Sellersa. Zazwyczaj szarżujący, tryskający energią, tu gra niebywale oszczędnie, „sztywno”, niejako na jednym tonie (trochę jak Buster Keaton – człowiek z kamienną twarzą z ery kina niemego). Niezbyt pewny siebie, nie bardzo wiedzący czego się od niego oczekuje, próbujący za wszelką cenę zachować stoicki spokój. A może to telewizją tak go hipnotyzuje, ogłupia i otępia?
„Wystarczy być” to, bez wątpienia, jeden z najciekawszych i najoryginalniejszych filmów lat ’70. Demaskujący nowy medialny świat, który wtedy, tak naprawdę, dopiero raczkował. Dziś – na ekranach naszych komórek, telewizorów, laptopów – obcujemy z jego rozrośniętą, przerośniętą i zmutowaną wersją 24 godziny na dobę. Niestety…
*
W piątek, 15 listopada, w cyklu "Wieczór kinomana", film o 20:35 wyemituje TVP Kultura. Powtórka w niedzielę, 17 listopada o godz. 2:45, na tym samym kanale.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...