W którym kręgu piekła Dante umieściłby twórców mediów społecznościowych?
Po obejrzeniu tego, wyreżyserowanego przez Jamesa Ponsoldta filmu, pewnie niejeden widz będzie zadawał sobie to pytanie. I całkiem słusznie. Wszak „przeboje” ze społecznościówką ma już chyba każdy z nas.
Trolle, hejterzy, fake newsy, zawieszanie kąt, wykradanie danych… - wymieniać można długo, a to tylko to, co widzimy i czego doświadczamy na zewnątrz. W środku dopiero bywa ciekawie, o czym przekonuje się Mae, główna bohaterka „The Circle. Krąg”, grana przez Emmę Watson.
Zatrudniona przez wielką internetową korporację (ni to Facebook, ni Google), zachwyca się luzackimi warunkami pracy, bo zamiast siedzieć przy biurku, zawsze można też pobujać się z laptopem na hamaczku, zaś po skończonej zmianie, skoczyć na firmową imprezkę. Albo na sympozjum z szefem firmy, pozującym na wszechwiedzącego cyber-guru, któremu potem można zadać nawet pytanie. Czego się nie robi dla dobra pracowników, prawda?
Nie do końca, bo jednak bardzo szybko okazuje się, że ta postępowo-hipsterska otoczka to tylko fasada. Coś na pokaz. W rzeczywistości właścicielom chodzi o to, co zawsze: maksymalizację zysków i jak największą wiedzę o upodobaniach swoich klientów. Po co? Bo to by wciskać im kolejne niepotrzebne produkty, które przecież muszą mieć. A więc maksymalizację maksymalizacji zysków. I tak bez końca.
Niewesoły obraz wyłania się z tego nakręconego w 2017 roku filmu, powstałego na podstawie powieści Dave’a Eggersa, wydanej w roku 2013. Za to ogląda się go bardzo dobrze.
Technothriller? Owszem, ale taki bliżej kina środka niż „Matrixa”, czyli przystępna forma, dobre aktorstwo (Tom Hanks!) i logicznie poprowadzona fabuła, pozwalająca na koniec zadać sobie kilka pytań o to, jak wygląda nasza obecność w sieci. Co warto byłoby w niej zmienić? Z czego zrezygnować? I najważniejsze: co zrobiłby Dante? :)
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.