Luc'a Bessona z Robertem De Niro? Czemu nie!
Można i tak „ugryźć” ten film. Bo jeden reżyseruje tu po swojemu, drugi zaś gra „tego co zawsze”, czyli gangstera. Tym razem jednak w roli świadka koronnego, zmuszonego ukrywać się przed zemstą mafii.
Film jakich wiele? Sztampa? Nic z tych rzeczy, bo Besson to jednak Besson. Owszem, jako scenarzysta, czy producent potrafi podpisać się pod przeciętnym, efekciarskim sensacyjniakiem. Jako reżyser jednak zawsze trzyma poziom. I tak jest także w nakręconych w 2013 roku „Porachunkach”.
Czarnej komedii, w której wystąpił nie tylko wspomniany już Robert De Niro, ale także, m.in. Michelle Pfeiffer, Dianna Agron, czy John D'Leo w rolach – odpowiednio: żony, córki i syna gangstera.
I wszyscy on i radzą sobie z przeciwnościami losu „po gangstersku”. Nie przebierając ni w słowach, ni w środkach. Wszystko to jednak z przymrużeniem oka. Sporym dystansem (De Niro kapitalnie parodiuje tu chociażby swoją pamiętną kreację z kultowych „Chłopców z ferajny”).
Jest to więc film bardziej bawiący się kinem gangsterskim, które po fantastycznych latach ’90, niemal kompletnie zniknęło z kinowych ekranów. Tymczasem twórca „Wielkiego błękitu” i „Leona Zawodowca” udowodnił, że wciąż jest w tych opowieściach ogromny potencjał, trzeba tylko wiedzieć, jak opowiedzieć je nieco inaczej. I „Porachunki” są właśnie taką nieco inną opowieścią. Odmienną perspektywą.
Nie ukrywam, to jeden z moich ulubionych filmów drugiej dekady XXI wieku. Przystępniejszy i nie tak krwawy, jak Tarantino. Dowcipny. Pomysłowy (ta sekwencja z gazetką szkolną!).
Naprawdę, warto obejrzeć, przymykając czasem oko na bijatyki i strzelaniny, które rzecz jasna także tutaj są. Ale tak absurdalne i przerysowane, że nie sposób brać ich na poważnie. Zwłaszcza, że niektóre to tylko fantazje głównego bohatera.
On-line „Porachunki” można oglądać na Amazon Prime Video.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów