Na II Festiwalu Miłosza w Krakowie jeszcze raz okazało się jak nasz noblista jest wielowymiarowy. Ale też jak bardzo katolicki.
Równolegle do spotkań poetyckich w Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego obywała się sesja naukowa „Miłosz i Miłosz”. 13 maja prelegenci mówili o religijnym wymiarze dzieła autora „To”. Bo niewątpliwie jest to jeden z najważniejszych tematów jego twórczości. Wśród prezentacji znakomitości takich jak Ireneusz Kania, o. Jacek Bolecki SJ, Robert Faggen czy Tadeusz Sławek.
Najwięcej emocji wzbudziło wystąpienie ks. Jerzego Szymika:„Miłosz i teologia”. Ten poeta i teolog dogmatyczny wyraziście wykazał jak bardzo katolickie i chrystocentryczne jest dzieło Miłosza. Odrzucił jego poszukiwania gnostyczne i ezoteryczne przez teologów katolickich uznawane za herezję. Pośmiertny spadek zainteresowania dziełami Miłosza diagnozował erozją wyobraźni religijnej, która dotknęła nasze społeczeństwo. – Jeśli wokół Miłosza zrobi się cisza będzie to świadectwem naszego lęku przed metafizyką w literaturze – powiedział ks. Szymik.
O fenomenie jego wierności katolicyzmowi przy pełnej sprzeczności i buntowniczej naturze w swojej refleksji o przyjacielu i mistrzu wspomniała też Helen Vendler – papieżyca amerykańskiej krytyki, jedna z uczestniczek Festiwalu. Dla wielu obecnych na sali badaczy literatury i „miłoszologów” wykład ks. Szymika był kijem włożonym w mrowisko.
Łukasz Tischner ze "Znaku" i „Tygodnika Powszechnego” zaprotestował, że interpretacja teologiczna to niesłuszne zawężenie wieloaspektowego dzieła autora „Traktatu teologicznego”. Widać było jak trudna do przyjęcia okazała się oczywistość, że Miłosz to największy poeta religijny XX wieku. Ten przykład pokazał też jak skłaniający się ku relatywizmowi są współcześni badacze literatury kształtujący percepcję sztuki. - Jest wiele prawd – bronił swego stanowiska już w kuluarowych rozmowach z ks. Szymikiem Łukasz Tischner. – A ja myślałem, że jedna – odpowiedział ks. Szymik – autor 400 stronicowej pracy habilitacyjnej poświęconej teologicznemu wymiarowi dzieła Miłosza.
Relatywizm interpretacyjny tak zaakcentowany przez dyskutantów niepokoi o tyle, że oni sami – zwykle wykładowcy uniwersyteccy „uczą” jak czytać utwory studentów, a ci - przekazują tę wiedzę swoim uczniom. I tak w obieg wchodzi proponowany przez nich „skrzywiony” model widzenia danego autora i jego twórczości. Niewątpliwie na dzieło Miłosza składają się też utwory inspirowane i próbujące zgłębić gnozę czy buddyzm. Nie były jednak rozpatrywane zarówno przez ks. Jacka Boleckiego SJ jak i ks. Szymika jako mgliste i niejasne, nie mogące pomóc w stworzeniu jakiejś klarownej i spójnej wizji.
Ljubica Rosic - „miłoszolog” z Belgradu potwierdziła tezę ks. Szymika o tym, że dzieła Miłosza mogą być narzędziem ewangelizacji niewierzących. Jego książki w krajach byłej Jugosławii cieszyły się dużą popularnością już w latach 80 – tych. – Po jej rozpadzie dał się zaobserwować masowy powrót do wiary dotąd obojętnych religijnie – mówiła Rosic. – Ludzie mają potrzebę przywrócenia równowagi ontologicznej. W pewnym stopniu pomagają w tym też dzieła autora „Ziemi Ulro”, której w latach 80-tych sprzedało się w byłej Jugosławii aż 5 tysięcy.
Tym, którzy twierdzą, że niektórzy z uczestników Festiwalu chcieli Miłoszowi przyprawić „katolicką gębę” warto przypomnieć jego tomy napisane w ostatnim „krakowskim” okresie życia - jednoznacznie religijne. I fakt, że autor „Doliny Issy” przyjął przed śmiercią Komunię św.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.