Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Kariery wielkiej, światowej (w „czarno-białych czasach” mogli się z nimi równać chyba tylko Charlie Chaplin, czy bracia Marx). Ale to było dawno. Teraz mamy już lata ’50 i zamiast kręcić filmy w Hollywood, podstarzali Flip i Flap (czyli Stan Laurel i Oliver Hardy), objeżdżają podrzędne brytyjskie teatry, by – może już po raz ostatni – zaprezentować publiczności swoje legendarne skecze. Tyle że te, też już mało kto chce oglądać. Widownia świeci pustkami.
Co prawda jest nadzieja, że uda nakręcić się jeszcze jeden film. Stan cały czas pracuje nad scenariuszem komediowego, slapstickowego Robin Hooda (Flap do roli Małego Johna lub braciszka Tucka nadawałby się idealnie!), ale czy nie jest to już tylko marzenie ściętej głowy? Zwłaszcza że ten „śmieszny grubas” ma coraz większe kłopoty zdrowotne (problemy z nogami, z sercem), więc dogranie do końca jednego scenicznego programu graniczy u niego z cudem.
- Film? Wybij to sobie z głowy! – słyszy od kolejnych lekarzy. Czyli to chyba już koniec…
A jednak, jak wszyscy dobrze wiemy, nadzieja umiera ostatnia. Więc Stan i Ollie ciągle się jej trzymają. Mimo przeciwności losu próbują coś jeszcze zagrać, ugrać. Czy im się to uda?
Tego Państwu nie zdradzę. To trzeba, po prostu, zobaczyć. A warto, bo w rolę legendarnych komików wcielają się tu Steve Coogan i John C. Reilly – sami od lat świetnie radzący sobie w komediowym emploi.
Co ciekawe w niczym nie ustępują im ich żony (w tych rolach Shirley Henderson i Nina Arianda), które co prawda na scenie nie występują, ale poza nią potrafią zrobić niejedno niezłe przedstawienie. Zwłaszcza, że się nie cierpią, więc panowie (dwaj przyjaciele!), mają z nimi nie lada problem.
Reżyserem tego nakręconego w 2018 roku filmu jest Jon S. Baird – człowiek mając na koncie m.in. takie tytuły jak „Brud”, „Tetris”, czy „Vinyl”, a więc produkcje, które wizualnie zawsze były jakieś. Czymś się wyróżniały. Zwracały uwagę widzów ciekawą formą, bardzo dobrymi zdjęciami. Nie inaczej jest i tutaj, gdzie kostium, scenografia, epoka odgrywają niebagatelną rolę.
Za scenariusz odpowiada zaś Jeff Pope, a więc człowiek, który (wraz z Cooganem!) napisał scenariusz kapitalnej, oscarowej „Tajemnicy Filomeny”. Podobnie jak „Stan i Ollie” filmu refleksyjnego, słodko-gorzkiego, pochylającego się nad tym co było…
*
W niedzielę 17 listopada o 22:00 film wyemituje stacja Film Cafe. Powtórka w poniedziałek 18 listopada o 16:00 na tym samym kanale.
On-line można go oglądać na Amazon Prime Video i iTunes.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.
Dziennikarz, grafik, satyryk, malarz, a przede wszystkim twórca kultowego "Przekroju".
Grać można na ligawkach, trąbitach, bazunach, rogach pasterskich...
Trudno znaleźć osobę, która nie słyszała choć jednej piosenki z tej płyty.
Kto wie, czy nie jest to jedna z najlepszych ekranizacji prozy Jane Austen w dziejach.