„Ile przeżyć i wspomnień budzi w nas głos tego królewskiego dzwonu! Brzmi w tym uroczystym graniu modlitwa wieków o wolność i pomyślność ojczyzny” – pisał o słynnym polskim dzwonie Jan Paweł II. Wawelski Zygmunt bije już od 500 lat.
Był wieczór Wielkiej Soboty 2001 roku. W katedrze na Wawelu procesja rezurekcyjna pod przewodnictwem kard. Franciszka Macharskiego schodziła do Grobów Królewskich. Nad Krakowem zaległa cisza, jakby miasto wstrzymało oddech. Nagle w powietrzu zabrzmiało dzwonienie, narastające, coraz silniejsze. Zatrzymywały się samochody, pod wzgórzem wawelskim z wolna gęstniał tłum. Ludzie z zadartymi głowami przyglądali się, jak odradza się Zygmunt, rozkołysany silnymi ramionami braci dzwonników. „Ożywiliśmy Zygmunta i być może całą Polskę” – mówili. Pierwsze dźwięki nowego serca starego olbrzyma krakowianie powitali ze łzami w oczach, gromkimi oklaskami i z ogromną ulgą. Na to dzwonienie, pierwsze w nowym tysiącleciu, czekali długie 3 miesiące po tym, jak w Boże Narodzenie 2000 roku stare serce pękło. – Na nieszczęście – mówili niektórzy. – Z przepracowania – prostował ówczesny proboszcz wawelski ks. Janusz Bielański.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Teoretycznie tytuł mówi wszystko. Od razu wiadomo komu poświęcono ten nakręcony w 1962 roku film.